Akrylove trwa niezmiennie od maja, choć mój drugi obraz zajął mi znacznie więcej czasu. Sięgnęłam po większy format 50x70 cm i malowałam spontanicznie, nie wzorując się nie żadnym zdjęciu. Koncepcja i kolorystyka obrazu zmieniała się za każdym razem kiedy do reki wzięłam pędzel. Marzyło mi się niebo, chmury i gra światłem. Pierwotnie (najwięcej relacji można zobaczyć na
Instagramie) był lazur i niebiańskie promienie słońca, później zrobiło się nieco burzowo, żeby finalnie pozostać w kolorze "tint flesh" - cielistym. Dla jednych huba na drzewie, dla innych kłębiący się dym z komina - interpretacje były różne, chwilami nawet mnie złościły. Jak to, inni nie widzą tego samego co ja? Punkt widzenia zależy od danego człowieka i możliwość konfrontacji różnych wizji jest jednak ciekawa i trochę pouczająca.
Odnośnie samego malowania chciałam zwrócić uwagę na genialny pędzel, którego nie mogę nigdzie dostać w innych rozmiarach i nawet nie wiem czy w ogóle jest dostępny. Mowa o okrągłym pędzlu Kolibri w zielonej skuwce, który z tego co wyczytałam służy do pasteli. Jak on fajnie rozprowadzał i blendował farby. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, będę wdzięczna (wszystkie internetowe sklepy już przeszperałam).
Szczegóły:
- podobrazie bawełniane 50x70 cm gruntowane podkładem malarskim
- farby akrylowe Renesans: biała, czarna, cielista nr 36
- farby akrylowe Vivace: Rosa Baby 49, Blu Ceruleo 30, Carta da Zucchero 62, Tortora 81
- medium opóźniające i werniks błyszczący od Renesans
- okrągły pedzel do pasteli Kolibri nr 10 seria 218, pędzel Milan nr 2 seria 524
Poniżej zoom na detale, fajnie widać pociągnięcia pędzla. Mam nieodparte wrażenie, że lepiej wyglądają szczegóły niż całość.
Jestem z niego zadowolona, ale (zawsze jakieś "ale") malowanie z wyobraźni to jeszcze nie mój poziom. Znacznie pewniej się czuje malując/rysując ze zdjęcia, tak jak było to do tej pory. Zimowe Tatry zajęły mi 1,5 tygodnia z bananem na buzi, przy tym obrazie trochę brakowało mi pomysłu. Co myślicie?