czwartek, 26 marca 2015

Rafał Maślak - krok po kroku

     Dzisiaj po raz pierwszy przedstawiam rysunek na bieżąco. Według bliżej nieokreślonej liczby internautów na świecie najprzystojniejszy mężczyzna świata -  Rafał Maślak. Znalazłoby się jeszcze kilka tytułów, ale tak naprawdę nie w tym rzecz. To w jaki sposób prowadzi swoje strony na portalach społecznościowych, co pisze i jak pisze sprawiło, że co raz chętniej przeglądałam zdjęcia i wpisy. Wiecznie uśmiechnięty człowiek, mocno zmotywowany, który pokazuje na każdym kroku, że jak czegoś się naprawdę chce, to można to osiągnąć. Brzmi smętnie, ale tak właśnie jest. Jako model ma mnóstwo ciekawych i fajnych zdjęć, których jakość idealnie nadaje się do rysowania. W tej sytuacji nie mogłam przejść obojętnie. Wybrałam fotkę, która była delikatnym wyzwaniem ze względu na hmm.. sporą część odsłoniętego ciała. Jeśli ktoś czytał wcześniejsze wpisy to wie, że regularne, gładkie cieniowanie skóry to mój kamień milowy. Osobiście jestem bardzo zadowolona, nie pamiętam kiedy ostatnio udało mi się skończyć tak fajny portret. Jak zwykle widzę kilka mankamentów, ale nie rzutują one na szczęście na całość, np. na "wipach" widać, że kilka razy zmieniałam nos.
       Nie jestem w stanie określić ile czasu zajęło mi narysowanie portretu, ponieważ mocno rozbiło się w czasie. Przede wszystkim operowałam bardzo dużo ołówkiem B - kilka warstw i każda w inną stronę w celu ukrycia plam i linii (raz pionowo, na ukos, poziomo i znowu pionowo). Bazą była jaz zawsze ołówek F. Gumką w ołówku zaznaczyłam jaśniejsze włoski na rękach i przy brwiach. Biały żelopis przydał się w odbiciu źrenic i kilu jasnych włosach na głowie. W tym wypadku nie było większych trudności, liczyła się tylko cierpliwość. Poniżej etapy powstawania rysunku i całość.











niedziela, 15 marca 2015

Postęp w rysowaniu na przykładzie portretu Iana Somerhaldera

     Ian Somerhalder, aktor rozpoznawany w dużej mierze (choć pewnie nie tylko) dzięki roli Damona Salvatore w serialu Pamiętniki Wampirów jest posiadaczem najbardziej hipnotyzującego wzroku jak kiedykolwiek widziałam. Jako fanka serialu zawsze stałam po stronie tego "dobrego" brata, ale tym wyrazistym oczom i charakterystycznemu uśmieszkowi Iana nie dało rady się oprzeć. Skutek tego taki, że dwa razy stał się rysunkowym modelem. Mimo to, że (jak pisałam tutaj) rzadko wracam do tej samej osoby, dzięki dwóm portretom tego aktora można zobaczyć jak wielkie postępy w rysowaniu może zrobić samouk - jeśli tylko zechce. Zwłaszcza, że ten drugi portret (skończony ponad 2 lata temu) nadal jest jednym z moich lepszych.  Niestety nie posiadam zdjęć step by step, ale  na szczęście kilka fotek z całego procesu tworzenia się zachowało. 
  Zdjęcia obok, chyba nie muszę nawet komentować, wszystko widać czarno na białym. Ten gorszy rysunek został narysowany 24.08.2011 r., czyli jeszcze w czasie, kiedy do rysowania się nie przykładałam. Dziś mnie śmieszy, wtedy byłam taka zadowolona. Na szczęście nieskończoność informacji w Internecie i świetne blogi rysunkowe z autorskimi tutorialami spowodowały tak fajne zmiany. Krzywe oczy, jajowate źrenice, włosy, zarost - naprawdę to wszystko jest do wyuczenia, choć bardzo często nikt nie chce wierzyć, że da się to zrobić, powtarzając w kółko "do tego trzeba mieć talent". Guzik prawda, jeśli naprawdę chce się nauczyć rysować.  Oczywiście są ludzie, którzy mają ogromy "dar"  i ćwiczenia nie są im potrzebne (zazdrość przeogromna), ale to już inna sprawa. Przede wszystkim liczy się upór we wprowadzanych zmianach, bo to jaki sobie wyznaczymy cel to już indywidualna sprawa. Gdy obiecałam sobie, że chcę wypracować jednolite cieniowanie większych powierzchni to rysowanie na czas, w pośpiechu musiałam odłożyć na bok. Parcie na szybkie skończenie pracy zawsze wiąże się z mniejszą lub większą wpadką. Jeśli rysując czuję, że chcę to skończyć już dziś a wiem że logicznie się nie da tego zrobić na satysfakcjonującym poziomie, po prostu odkładam rysunek na półkę i wracam do niego za kilka dni. Proste, a nie raz uchroniło mnie przez katastrofą, tym samym sprawiając, że te odłożone (czasem nawet na kilka tygodni) rysunki okazały się potem jednymi z najlepszych ( np. portret dziewczynki czy Timberlake'a). Inny przykład to realistyczne rysowanie włosów. Ta umiejętność wiąże się z ciągłym (i uporczywym!) temperowaniem miękkiego ołówka na szpic. Dla mnie to uciążliwe, więc kiedy odczuwam znudzenie przechodzę do innej części rysunku (nie wiem oczy, nos, uszy etc), dzięki temu pasma włosów nie zmienią się w nieuporządkowaną strukturę niewiadomego kształtu.
      Najwięcej wpadek w jednolitym cieniowaniu (pomijając wcześniej opisany brak cierpliwości) wynikało z przyborów rysunkowych. Wcale nie chodzi tu o ich niedobór i brak różnorodności (na fb są osoby, które świetnie rysują  bardzo realistyczne portrety za pomocą jednego ołówka standardowej twardości HB i osoby, które nie potrzebują zestawu 156 kredek żeby stworzyć kolorowe cudo, bezapelacyjnie wystarcza im zwykłe 12 sztuk), ale o ich niespodziewane mankamenty. Standardowo  używam ołówków marki Koh-i-noor seria 1860 (te szare). Podczas cieniowania zauważyłam, że co jakiś czas gładkie i płynne nakładanie grafitu zostaje zaburzone przez jakieś zanieczyszczenia, które powodują tak jakby drapanie i szarpanie po kartce. Łatwo się domyśleć, że w sytuacji gdy pracujemy nad skórą, taka niespodzianka może popsuć cały efekt. Póki co takie sytuacje nie przydarzyły mi się w ołówkach automatycznych, ale rysowanie dużych powierzchni rysikiem 0,3 mm czy nawet 0,7 mm to albo strzał w nogę albo super rozwiązanie dla osoby, która potrafi zachować stoicki spokój (czyli nie dla mnie). Oczywiście są też takie z grubszymi wkładami, ale na dzień dzisiejszy nie zamierzam zmieniać ołówków.  Z problemem zanieczyszczeń na bieżąco radzę sobie w bardzo prosty sposób. Na zdjęciu powyżej widać dodatkową kartkę z kilkoma śladami ołówka, właśnie na niej za każdym razem przed przystąpieniem do rysunku próbuję ołówek, starając się zetrzeć te zanieczyszczenia jeśli ołówek stawia opór. Tutaj nie widać tego aż tak dokładnie, ale pod koniec rysunku cała kartka jest praktycznie zapełniona takimi mazakami.
     Jak widać na załączonych zdjęciach, drugi Ian to trochę taki krok milowy w moim rysowaniu (styczeń 2013). Są realistyczne włosy i zarost, odwzorowane charakterystyczne oczy, cieniowanie skóry bez plam. Zdjęcie, z którego rysowałam było mocno prześwietlone i skontrastowane, więc twarz może wydawać się nieco płaska, ale patrzy się nań całkiem przyjemnie. 









środa, 4 marca 2015

Visca El Barça - piłkarze Barcelony krok po kroku

   Dzisiaj pod lupę wzięłam dumę hiszpańskiej Katalonii, mianowicie portret piłkarzy FC Barcelona. Dla mnie jest szczególny z kilku powodów. Po pierwsze, to drugi (choć w sumie lepiej byłoby użyć liczby mnogiej) portret narysowany w kolorze. Po drugie, ze względu na mały format (3 osoby na A4) "pole popisu" było znacznie ograniczone a szczegółów sporo. Po trzecie zaś, mimika twarzy jest zupełnie inna niż przy tradycyjnych portretach ludzi ołówkiem (zwykle są to neutralne miny, lekki uśmiech) jakie do tej pory narysowałam.  
     Rysunek został wykonany kredkami Koh-i-noor Polycolor (specjalnie kupiłam zestaw portretowy - 24 sztuki odpowiadające różnym kolorom i odcieniom skóry, od różów, przez odcienie żółtego i brązu). Paleta barw jest spora, jednak ja miałam pewien problem z ich odpowiednim doborem i mieszaniem. Przede wszystkim chodziło mi o to by skóra nie okazała się zbyt różowa, zbyt żółta czy pomarańczowa, a jak wiadomo każdy z panów ma inny jej odcień.  Odcienie kredek jakich użyłam: 350, 9, 31, 33, 64, 65. W związku z małym formatem (twarze z szyją, ale bez włosów mają ok 5-5,5 cm) nie jest możliwe odzwierciedlenie drobnych szczegółów, których na pierwszy rzut oka nie widać, a nawet jeśli, po prostu należy je pominąć. Nie ma sensu w takim przypadku rysować np. rzęs, które przy pełnych portretach fajnie uzupełniają oczy (zwłaszcza piękne, długie kępki u kobiet). Wspominana wcześniej mimika twarzy jest w takich dynamicznych rysunkach bardzo ważna. Zarówno przy omawianym portrecie Messiego, Fabregasa (tak wiem, że już nie gra w FCB) i Neymara, jak i we wcześniejszym (pierwszym w ogóle portrecie kredkami) Leo, spotkałam się w komentarzami, że jego twarz jest creepy (straszna). Cóż, nie da się ukryć, że prawie nie widać oczu, a wokół nich są bardzo ciemne cienie, cera jest nieidealna a otwarte ust wyglądają jakby był szczerbaty.
     Nie trzeba być Sherlockiem Holmsem, żeby zauważyć pewne niedoskonałości. Jednak jak wyobrazić sobie faceta, który 90 minut biega za piłką tam i z powrotem, jego twarz ocieka potem i właśnie strzelił upragnioną bramkę w ostatniej minucie doliczonego czasu? Na pewno nie wygląda oszałamiająco jak model z pierwszych stron gazet wspomagany Photoshopem, za to mamy nerwy, zmęczenie i mega radochę w jednym. Zresztą rysunki były rysowane na podstawie zdjęć z neta, wiec właśnie tak to pi razy drzwi wyglądało. Najwięcej pracy w 100% zajęły koszulki - paski, załamania i napisy. Herb półcentymetrowej wielkości, przy łamaniu się ostro zatemperowanego rysika potrafi wystawiać cierpliwość co 5 minut na próbę. Na początku miało się obyć bez tła jednak wyglądało to zbyt pusto, dlatego zrobiłam x liczbę plamek w różnych kolorach, imitujące kibiców na trybunach. Rozmazałam je za pomocą białej kredki, tak aby wyglądały na drugoplanowe a ich nadmiar nie przytłaczał samych piłkarzy.