czwartek, 26 listopada 2015

Propozycje rysunkowych prezentów na Gwiazdkę

Mama, tata, tablet - to kampania społeczna Fundacji Dzieci Niczyje skierowania do dzieci do 6 r.ż., która ma na celu uświadomienie rodzicom, że urządzenia elektroniczne (smartphony,tablety etc.), które sami podrzucają swoich pociechom są dla ich szalenie szkodliwe. Obecnie wiele maluchów już w wieku 2 lat świetnie radzi sobie z obsługą telefonu, którego brak powoduje histeryczne zachowanie - typowy "homo tabletis". Udowodniono, że nadmierne korzystanie z elektroniki spowalnia rozwój umysłowy takiego dziecka! Po więcej informacji na ten temat odsyłam do strony internetowej. Wspomniałam o tym, ponieważ wielkimi krokami zbliżają się Mikołajki i Boże Narodzenie - czas obdarowywania bliskich, a zwłaszcza dzieci prezentami. Nieśmiało chciałabym namówić choć część osób czytających bloga do zrezygnowania z mobilnych prezentów na rzecz rysunkowych upominków, które będą wspomagać rozwój dzieci oraz umożliwią po części spędzanie wspólnie wolnego czasu. Poszperałam trochę w Internecie, zresztą stale jestem na bieżąco z różnymi dziecięcymi przyborami i postanowiłam przedstawić kilka propozycji prezentów na Gwiazdkę dla dzieci. Nie mogę dać sobie uciąć ręki, że każdy z nich okazałby się strzałem w dziesiątkę, przede wszystkim dlatego, że każde dziecko jest inne, ale "moje" maluchy (mniejsze i większe) zawsze sprawiają wrażenie zadowolonych.


KREDKI -  to chyba najbardziej oczywisty punkt tej listy, jednak wcale nie jest banalny. Najistotniejszą kwestią jest wybór tych właściwych, spośród setek produktów. Kredki mogą być zwykłe i takie, o których istnieniu dziecko nawet wiedziało, dlatego warto postawić na ciekawsze rozwiązania takie jak kredki Magic lub Progresso. O jednych i o drugich  pisałam już na stronie,  lecz oceniałam je z mojego punktu widzenia (czyli dla rysujących dorosłych). Patrząc z perspektywy dzieci ten wybór okazał się bardzo dobry, bo to "coś" innego.  Zapakowane w metalowe pudełka lub plastikowe kasetki sprawiają wrażenie ekskluzywnych. Progresso polecam dla nieco starszych dzieci.

Magic są wyjątkowe ze względu na 3 odcienie/kolory w rysiku jednej kredki. Po szczegółową recenzje zapraszam TU. Warto zaznaczyć, że można je dostać albo w wersji tradycyjnej, czyli jumbo lub świątecznej edycji bezdrzewnej.




Progresso wyróżnia brak drewnianej obudowy. Daje nam to różne możliwości zastosowania, o czy możecie przeczytać w recenzji TU .




MAGICZNE FLAMASTRY  - ich "niezwykłość" wiążę się ze zmianą koloru danego pisaka.  Mamy tu do wybory różne rodzaje. 

Blendy pens  to pisaki, które zmieniają (nie na stałe) kolor poprzez delikatne przekręcenie w przeciwnych kierunkach dwóch flamastrów połączonych tak jakby małą tubką. Końcówki wtedy stykają się co powoduje zmianę koloru. Do większych zestawów dołączone są zwykle różnego rodzaju szablony do złożenia i pokolorowania a także plastikowa pompka, do której wkłada się pisak. Po wpływem nacisku pisak rozpryskuje się.  





Inne flamastry  np. Milan zmieniają kolor poprzez użycie specjalnego pisaka dołączonego do zestawu, np. gdy narysujemy coś kolorem czarnym i przeciągniemy po tym białym (tym magicznym) flamastrem to kolor w tym miejscu zmieni się na różowy. 




MATA WODNA - pozwala na tworzenie rysunków za pomocą flamastra napełnianego zwykłą wodą. Nie potrzebujemy żadnych barwników i farb. Taki pisak jest bezpieczny dla otoczenia czyt. ścian i mebli, ponieważ maluch nim niczego nie porysuje. Istnieją różne warianty kolorystyczne, nawet tęczowa. Istnieje możliwość dokupienia dodatkowych mazaków, dzięki czemu unikniemy kłótni rodzeństwa. Czasami do zestawy dołączone są różne akcesoria takie jak wałek czy stempelki. Po zabawie wystarczy matę zostawić do wyschnięcia a rysunki znikną. Ceny są uzależnione od wielkości maty: 30 - 90 zł




SPIROGRAF -  to niewielkie i nieskomplikowane urządzenie, które pozwala na tworzenie ciekawych  i efektywnych spirali. Najprostszy spirograf składa się w kilku ząbkowanych kółek z licznymi otworami, w które wkłada się długopis. Kółka te wkłada się w "ramki" o tym samym kształcie i prowadzi koliste ruchy. Takie masło maślane, ale filmiki lub instrukcja obsługi wyjaśni wszelkie wątpliwości. Ja swój prymitywny mam chyba z 20 lat i służy dzieciom do tej pory. Obecnie istnieją większe i ciekawsze zestawy z różnymi szablonami. 



PROJEKTORY DO RYSOWANIA -  sprawa trochę sporna, bo uczy odbijania. Mimo to może to być dobry wstęp do zaszczepienia w dziecku pasji do rysowania. Poprzez dyski z rożnymi slajdami i projektor na kartce odbija się konkretny wzór, który należy odrysować i pokolorować.




Znalazłam ciekawy projektor Crayola Sketch Wizard , który pozwala odrysować każdą rzecz, którą postawi się małej półeczce od trójwymiarowego przedmiotu po płaski obraz. Nie wiem niestety na ile opis i zapewnienia producenta są zgodne z rzeczywistością i czy faktycznie rzutnik spełnia swoje cele. 




KSIĄŻKI DO KOLOROWANIA - tradycyjne kolorowanki odchodzą do lamusa. To propozycja zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych jako pomysł na wspólne spędzanie czasu.  Książki wyróżniają się dużą szczegółowością i ciekawą grafiką. Od śmiesznych stworków, przez orientalne wzory, mandale, po krajobrazy i zwierzątka, a nawet znajdzie się coś dla fanów Harrego Pottera.  Odstresują  i wyciszą nawet najbardziej nerwową istotę.



To tylko niektóre z ciekawszych pomysłów na rysunkowe i twórcze (mniej lub bardziej) prezenty dla dzieci, które są lepsze od kolejnej gry komputerowej, która wciąga dziecko w wirtualny świat. Rozwijajmy kreatywność dziecka, jego wyobraźnię oraz zdolności manualne. :)

niedziela, 22 listopada 2015

Ołówek - historia, wytwarzanie i rodzaje

     Historia ołówka jako przyrządu do pisania sięga starożytnego Rzymu. Skrybowie jednak wykorzystywali do pisania na papirusie rysik wykonany z toksycznego ołowiu. Właśnie od tego pierwiastka ołówek zyskał swoją nazwę, choć obecnie wiadomo, że niewiele ma z nim wspólnego. Czym jest ołówek? W 1567 roku szwajcar Kondrad Gessner napisał Rozprawę o skamielinach, w której zawarł pierwszą znaną definicję ołówka. Określił go jako pręt do pisania w drewnianej rozprawie. Istnieją pewne pogłoski o wyjątkowości opisywanego przez Gessnera ołówka, który miał być używany przez samego Szekspira. 
Źródło: http://www.johnbetts-fineminerals.com
     Sam grafit został odkryty w roku 1564 w Borrowdale w pobliżu Kestwick w Anglii. Po przejściu okropnej burzy, która spowodowała spore szkody, grupa pasterzy w okolicy zniszczonego dębu odnalazła spore depozyty grafitu, który początkowo został przez nich uznany za  czysty węgiel. Życie szybko zweryfikowało ten pogląd, bo znalezisko nie spalało się w oczekiwany sposób, ale dawało ciemniejsze ślady niż używane dotychczas pręty ołowiu. Pasterze zaczęli wykorzystywać więc grafit do oznaczania owiec. Problemem okazała się łamliwość i kruchość nowego materiału piśmienniczego, którą jednak rozwiązano poprzez okręcenie grafitu łańcuchem czy skórą z owiec a z biegiem czasu umiejscowienie go w wydrążonym patyczku.       Próbę  opracowania drewnianego trzonu podjęła w 1560 roku włoska para Simonio i Lyndiana Bernacotti, którzy pierwsze oprawki stworzyli z resztek drewna z zakładu stolarskiego. Początkowo oprawki były owalne i płaskie a grafitowy pręt wkładany do wydrążonej gałęzi jałowca. Następnie sposób swój unowocześnili poprzez drążenie rowków w dwóch połówkach, włożenie do środka grafitu i sklejenie połówek. Prosta i zarazem innowacyjna, jak na tamten czas, metoda jest wykorzystywana do dnia dzisiejszego. W ten oto sposób odnaleziona substancja w kopalni w Borrowdale stała się niezwykle cenna, przede wszystkim ze względu na jakość, bowiem grafit znaleziony przez pasterzy okazał się najczystszym złożem, pozbawionym różnego rodzaju zanieczyszczeń. Jego ogromna zaleta stała się zarówno wielką wadą, ponieważ w tym rejonie rozwinął się bardzo szybko przemysł wytwórczy a także dochodziło do licznych kradzieży, dlatego złoża grafitu na dzień dzisiejszy po prostu się wyczerpały. Pierwsza fabryka w tym miejscu powstała w 1832 roku pod nazwą Banks, Son &Co.  i działa do dzisiaj jako znany wszystkim Derwent Cumberland Pencil Company.
Źródło: https://www.flickr.com/photos/mikeforsyth/383976959
     Nie oznacza to jednak, że wcześniej nie podejmowano prób masowej produkcji ołówków. Anglia do końca XVII wieku cieszyła się monopolem na produkcję ołówków z naturalnego grafitu. Złoża grafitowe zostały odnalezione również w innych miejscach, jednak były one zanieczyszczone. W 1662 roku w Norymberdze w Niemczech po raz pierwszy wyprodukowano ołówek ze sproszkowanego grafitu w połączeniu z siarką i antymonem. Choć jakościowo był gorszy od angielskiego stał się inspiracją do tworzenia niemieckich gigantów zajmujących się produkcją artykułów piśmienniczych takich jak Faber Castell, Lyra czy Staedtler. We Francji zaś potrzeba stała się matką wynalazków i to nie byle jakich. Pod koniec XVIII wieku Wielka Brytania wprowadziła zakaz kontaktów gospodarczych z krajem Napoleona, co uniemożliwiło sprowadzanie surowców naturalnych, w tym grafitu, a co za tym idzie produkcję ołówków. W 1795 roku Lazzare Nicolas Marguerite Carnot wydał polecenie Nicholasowi Conte stworzenia ołówka, które będzie możliwe bez angielskich depozytów grafitu. Conte wymyślił więc metodę polegającą na mieszaniu proszku grafitowego z gliną, formowaniu z tej mieszaniny pręcików i wypalaniu ich w piecu w temperaturze 1900' C.  Dodatkowo poprzez mieszanie proporcji proszku i glinki uzyskał ołówki o różnym stopniu twardości. Mniej więcej w tym samym czasie austriacki architekt Joseph Hardmuth opracował identyczną metodę tworzenia nowoczesnych ołówków co przełożyło się na stworzenie bardzo znanej firmy Koh-i-noor Hardmuth w 1791 roku.  Pomysł produkcji wkładu do ołówków zrobiony ze spieku mieszanki glinki kaolinowej i grafitu został opatentowany przez czeską firmę w 1802 r., która metodę tę stosuje do dziś w swoich produktach. Z powyższego opisu wynika, że produkcja ołówków była domeną europejską, choć Amerykanie długo nie pozostali w tyle. Gdy również na nich została nałożona blokada gospodarcza i nie mogli importować ołówków z Europy, w 1812 r. William Monore, stolarz z Concord stworzył pierwszy amerykański ołówek. Przedsiębiorca Ebenezer Wood przejął metodę produkcji Monroe jednak użył do niej piły tarczowej co znacznie usprawniło proces wytwórczy. To jemu zawdzięczamy sześciokątny kształt ołówka. Ponadto Amerykanie rozpowszechnili wytwarzanie drewnianej oprawy z cedru - drzewa bardzo dobrej jakości,  miękkiego, łatwego do obróbki  i odpornego na zniszczenie, rosnącego w górach Sierra Nevada w Kalifornii. Aby zapewnić ciągłą dostępność, lasy uprawiane są w sposób zrównoważony i wydajny co oznacza, że  roczne tempo wzrostu lasu jest większe niż pozyskiwanie z niego drewna.
Źródło: http://www.brandnamepencils.com
     Obecnie chciałoby się powiedzieć, że ołówek nie jeden ma kolor. Pierwsze masowo produkowane ołówki był naturalne i niepomalowane, tak by pokazać jakość drewnianej oprawy. Sytuacja zmieniła się po roki 1890, gdy świat zalały żółte ołówki. Według historii pierwszy pomalowany na żółto ołówek został wyprodukowany przez Koh-i-noor. Miał być produktem o najwyższej na świecie jakości, tak jak sama nazwa firmy, która wiąże się na największym odnalezionym diamentem. Typowy żółty ołówek Koh-i-noor nosi nazwę 1500 i według informacji na stronie producenta był wyprodukowany już dwa lata wcześniej, bo w 1888 r. W związku z nadaną barwą był wyjątkowy na tle innych, dlatego inne koncerny zaczęły szybko kopiować żółte ołówki jako produkt luksusowy nadając im nawet orientalne nazwy takie jak Mirado i Mikado, związane z pochodzeniem grafitu. Warto wspomnieć również o historii ołówka w Polsce. Pierwsza i jedyna fabryka ołówka powstała w 1889 r. w Pruszkowie z inicjatywy inżyniera Stanisława Jana Majewskiego. Ołówki techniczne o nazwie Polonia 340 zostały nagrodzone złotym medalem podczas Wystawy Światowej odbywającej się w Paryżu w 1937 roku.
Źródło: http://st-majewski.pl
     Współcześnie ołówki produkowane są przemysłowo z grafitowego proszku połączonego z kaolinem oraz poprzez dodanie wody. Z powstałej papki formuje się długie "nitki" przypominające spaghetti, które następnie wypieka się w piecu. Dodaje się do nich olej lub wosk, który wnika w szczeliny oraz dodaje "gładkości". Zanieczyszczony grafit wcześniej jest kruszony, przesiewany i czyszczony w celu osiągnięcia jak najwyższej jakości. W cedrowych deskach, uprzednio odpowiednio wysuszonych w tartakach, przeciętych i wyszlifowanych, żłobi się rowki, do których następnie wkłada się i przykleja pręciki grafitowe. Ich długość dostosowuje się do długości drewnianego trzonu poprzez ścieranie. Kolor, czy kształt a także sposób oznaczenia zależy od konkretnego producenta. Warto wspomnieć, że Franz Hardmuth jest twórcą technologii umożliwiającą produkcję ołówków w zakresie gradacji. Również europejski  standard stopniowania twardości ołówków związany jest z firmą Koh-i-noor:
  • H - ołówki twarde, od nazwiska założycieli Hardmuth
  • B - ołówki miękkie, od siedziby firmy znajdującej się w Budziejowicach
  • F - ołówek pośredni, od imienia pomysłodawcy gradacji ołówków Franza Hardmutha.
Poniższy wykres bardzo dobrze ilustruje  twardość ołówków. Na samym środku znajdują się ołówki pośrednie F i HB, które nie są ani miękkie, ani twarde i zazwyczaj służą do pisania. Z prawej strony ołówki stają się co raz bardziej miękkie, zaczynając od B. Im większa cyfra przed literą tym ołówek ma ciemniejszy odcień i jest miększy. Taka sama zależność dotyczy ołówków z lewej strony, czyli twardych, rozpoczynając stopniowanie od litery H. Im wyższa przy niej cyfra tym ołówek jest twardszy. 

To jaki dany ołówek ma odcień szarości/czerni zależy od producenta, bowiem ołówki o tej samej gradacji np. 2B mogą się różnić nasyceniem w zależności od tego czy jest to ołówek firmy Derwent czy Steadtler. Ponadto ołówek 2B producenta X może dawać taki sam efekt jak ołówek B lub 3B producenta Y. Przykładowe stopnie gradacji ołówków różnych producentów:
  • Staedtler Mars Lumograph - obecnie produkowany w skali 12 stopniowej, choć producent ogłosił rozszerzenie o 4 kolejne ołówki: 9B, 7H, 8H i 9H, a także wprowadzenie na rynek nowości jaką ma być czarny, matowy ołówek Lumpograph Mars.



  • Koh-i-noor Hardmuth 1500 - obecnie znany z 20-stopniowej skali ołówków od 10H do 8B.


  • Faceb-Castell 900 art - produkowany w 16-stopniowej skali, od 6H do 8B.




Ołówki można kupować w komplecie oraz na sztuki. Przy zakupie całego kompletu należy zwrócić uwagę na to jakiej twardości ołówki znajdują się w środku. Przykładowo żółte ołówki Koh-i-noor 1500 sprzedawane są w różnych zestawach: seria 1502/II zawiera ołówki od 8B do 2H, zaś seria 1502/I zawiera ołówki od HB do 10H. Pierwszy zestaw jest typowo artystyczny, drugi lepiej posłuży przy rysunku technicznym. 
     Po omówieniu gradacji ołówków, istotną kwestią są jego rodzaje. Możemy podzielić je ze względu na kształt, grubość, oprawkę czy przeznaczenie.

     1.  Podział ołówków ze względu na kształt:

  • ołówki okrągłe np. Derwent Sketching

  • sześciokątne np.  Koh-i-noor Toison D'or 1900



  • trójkątne np. Faber Castell Grip 2001 



      2. Podział ołówków ze względu na rodzaj oprawy grafitu:



  • tradycyjne w drewnianej oprawce są najbardziej rozpowszechnione



  • mechanicze/automatyczne - rysiki różnego grubości wkłada się do metalowej lub plastikowej obudowy przypominającej długopis. 

  • bezdrzewne czyli takie które nie mają drewnianego trzonu, a gruby pręt grafitu pokryty jest lakierem

Ponadto ze względu na grubość można wyróżnić  ołówki, które są większe niż tradycyjne i noszą zwykle miano ołówków JUMBO. Biorąc od uwagę przeznaczenie, istnieją specjalne ołówki, które rysują na sucho jak tradycyjny ołówek, jednak w połączeniu z wodą dają efekt farb wodnych. Ołówki taki nazywane są ołówkami akwarelowymi lub wodorozpuszczalnymi.    
Ciekawostki związane z ołówkiem: 

  • Gumka do ołówka została dodana dopiero w 1858 roku przez Hymana Lipmana, który swój patent sprzedał za 10.000 $ Josephowi ReckendorflerowiÓw Józef nastepnie pozwał Faber-Castell do sądu za naruszenie patentu, jednak sprawę w 1875 roku przegrał. Sąd uznał, że niemiecka firma nie popełniła przestępstwa, ponieważ połączyła dwie, powszechnie znane rzeczy. Nie doszukał się w gumce z ołówkiem żadnej nowości.
  • Najstarszy ołówek na świecie znaleziony w drewnianym domu z 1630 roku, znajduje się w zbiorach niemieckiej firmy Faber-Castell. 
  • Dziś w mieście odnalezienia pierwotnego bloku grafitu znajduje się Muzeum Ołówka: Cumberland Pencil Museum w Kestwick, w którym poznamy historię powstawania ołówka i produktów firmy Derwent.
  • Największe na świecie źródła grafitu znajdują się na Sri Lance, zaś najczystszy obecnie grafit znajduje się w rejonie meksykańskiej Sonory.

czwartek, 12 listopada 2015

DIY - girlanda z piłeczek pinpongowych

Light balls, czyli  świecące piłeczki na dobre zagościły w naszych domach jako element dekoracyjny, nie tylko w okresie bożonarodzeniowym. Lubię fajne rozwiązania za nieduże pieniądze, które można wykonać samemu w domu. Dobrze wyglądają i satysfakcja jest większa jeśli zrobimy coś samemu (przynajmniej ja tak mam). Można znaleźć różne wersje i wybrać tą która odpowiada nam najbardziej pod względem efektu. Mnie oprócz bawełnianych kul (cotton balls) urzekły światełka wykonane z piłeczek do tenisa stołowego. Banalnie proste do wykonania, tanie i kapitalne rozwiązanie, żeby urozmaicić wystrój pokoju. 

Do wykonania światełek z piłeczek potrzebujemy:
  • łańcucha świetlnego LED  (kolor według uznania)
  • wkrętarki 
  • białych piłeczek pingpongowych (najlepiej bez napisów)


Mój łańcuch to 20 diod LED zasilanych na baterie (2 zwykłe "paluszki"). Trzeba zaznaczyć, że inne światełka w tym wypadku są niedopuszczalne ze względu na nagrzewanie się żarówek, co powoduje niebezpieczeństwo topienia się plastikowych kuleczek. Nie wiem czy jakiekolwiek światełka byłyby w stanie wytworzyć aż tyle ciepła, ale warto dmuchać na zimne. Plusem światełek na baterie jest to, że można je umieścić, gdzie tylko chcemy, a przede wszystkim z dala od kontaktu, który nierzadko znajduje się w mało dostępnym miejscu. Dla chcących girlandę z 200 światełek, podłączaną do kontaktu, jedynym problemem może być znalezienie odpowiedniej ilości piłek - nic więcej. 


Warto zwrócić uwagę na kolor przewodu, ponieważ w większości jest on ciemnozielony, co może i pasuje do choinki, jednak brzydko odznacza się na ścianie. Najlepszym rozwiązaniem byłby biały lub przezroczysty przewód. Światełek z typowo białym kablem nigdzie nie znalazłam, jednak przezroczysty można już dostać (np. na allegro). Swoje światełka kupiłam dzisiaj w Lidlu za 12,99 zł. Mają one przezroczysty przewód i były dostępne w trzech wariantach kolorystycznych: zimne, jasne światło, ciepłe, jasne światło oraz światło w kolorze bursztynu (wybrałam ostatnie). Całkowita długość łańcucha  wynosi 2,4 m, a żywotność diody wyszacowano na pudełku na ok 2 tys. godzin, więc trochę poświecą. Piłeczki do tenisa okazały się większym problemem, jednak ostatecznie udało mi się dostać komplety pakowane po 6 sztuk za 4 zł w chińskim markecie. Piłki nie mają żadnych napisów co jest plusem. 


Najistotniejszą kwestią jest zrobienie dobrych dziurek w piłkach, czyli nie za małych i nie za dużych. Przeciskanie diody przez zbyt małe otwory może ją uszkodzić (a tego przecież nie chcemy), zaś ze zbyt dużej dziurki mogą one się wysuwać. Dziury robiłam dwoma wiertłami, najpierw małym, tak by tylko je przekłuć, większym by powiększyć otwór. Dlaczego tyle z tym zabawy?  Po pierwsze, próba nacięcia nożykiem piłeczki nie wypaliła, ponieważ nożyk się ślizgał (groziło to mocnym pocięciem palców) i nacięcia były nieestetyczne, po drugie, piłeczki wcale nie są takie miękkie (przynajmniej moje nie były). Z drugiej strony większe wiertło wgniatało mi piłki do środka i zniekształcały je. Uważam, że wkrętarka to lepsze rozwiązanie niż nacinacie, ponieważ dziurki są takie same w każdej z nich i nie mają poszarpanych brzegów. Mimo tego, wykonanie światełek zajęło mi pół godziny.



Po zrobieniu dziurek wystarczy powpychać w nie diody. Potem świecące kule są gotowe i wystarczy znaleźć im odpowiednie miejsce, by wieczorami rozświetlać pomieszczenie - zwłaszcza teraz, kiedy tak szybko za oknem robi się ciemno. 







Ktoś robił inny rodzaj świecących kulek? Chętnie zobaczę. :)

**** Oprócz zakładek dotyczących rysunków i przyborów postanowiłam dodać do bloga zakładkę DIY (Do It Yourself). Mam nadzieję, że w pewien sposób urozmaici to stronę i nie zniechęci fanów rysunku

poniedziałek, 9 listopada 2015

Zakrwawione usta

     Uwielbiam mega hiperrealistyczne rysunki - nie ważne czy są to pełne portrety, poszczególne elementy twarzy, czy martwa natura. Pierwsza myśl jaka przychodzi wtedy do głowy zawsze brzmi tak samo: "No jak?". Spróbowałam swoich sił w ilustracji ust - nadgryzionych i lekko krwawiących  ust (tak, drogie Panie, tak właśnie kończą fanki panny Steel). Nie wyszło jakoś mega, ale biorąc pod uwagę doświadczenie z kredkami, efekt końcowy jest satysfakcjonujący. W trakcie rysowania nasunęło mi się kilka spostrzeżeń, które warto zapamiętać.

1. Podczas wykonywania szkicu oprócz  proporcji i pewnej symetrii warto od razu zaznaczyć na wargach  miejsca, w których odbija się światło (pozostaną one białe), jako efekt np. błyszczyku, śliny i różnej maści "nawilżenia".

2. Jeśli usta są rozchylone i widać na nich zęby, nie wolno ich zostawić śnieżnobiałych. Rzadko kto może pochwalić się zębami, których biel bije po oczach. Zwykle przyjmują one kolor kości słoninowej, odcieni żółci, szarości a nawet błękitu czy czerwieni jak w tym przypadku, zabrudzone krwią. Na poniższym zdjęciu na zębach również można dostrzec niezakreskowaną przestrzeń w postaci odbicia światła.



3. Wszelkiego rodzaju bruzdy (pionowe linie na wargach) są istotne z punktu tworzenia przestrzenności rysunku tj. wypukłości ust. Warto nie stawiać od razu ciemnych krech, które ciężko w razie błędu wymazać - to nie ołówek. Niektóre z nich są mocne inne mniej widoczne.

4. Dobrze jest zacząć od najjaśniejszego odcienia przy dokładaniu kolejnych warstw, dzięki temu unikniemy zamalowania tych punktów, które powinny się odznaczać  np. jasna, nieregularna linia na górnje wardze, która ma być tak jakby rozdzielnikiem od popękanej czy obgryzionej  skóry.  Dopiero potem skrupulatnie dorzucać mocniejsze kolory czy odcienie. Krew zaczynałam kredką Staedtler ergo soft, następnie Koh-i-noor progresso a potem polycolor  nr 47 i 48.



5. Mój rysunek podchodzi bardziej pod ilustrację, więc brzegi ust mogłyby być dosyć widocznie, jednak usta, jeśli nie są pomalowane szminką nie mają ich aż tak wyraźnych. Zdarza się, że linia górnej wargi rozmywa się, stapia ze skórą. Dokładnie tego nie widać, bo zdjęcia nie są pierwszej jakości (przepraszam), ale przy łukach zastosowałam burnisher (przed położeniem pierwszej warstwy), który spowodował, że kartka została zawoskowana i nie pokryła się kolorem. Brzegi tych "białych plamek" obrysowałam mocniej kredką tak by były zauważalne. 



Jedyne czego mi brakuje to białych kropeczek w różnych miejscach i białych bruzd, które można by narysować  białym żelopisem lub jakimś zamiennikiem, ale mój obecny przestał pisać a innego nie mogę znaleźć w sklepach. Szkoda, ale mówi się trudno. :)





piątek, 6 listopada 2015

Meow czyli rysunek kotów - krok po kroku

     Opanowały nie tylko Internet, ale także (a może przede wszystkim) życie swoich właścicieli. Maluchy rozczulają każdym spojrzeniem, są puchate i mięciutkie, zaś mruczenie dorosłego osobnika działa odprężająco. Zresztą mamy jesień, to najlepsze kocyki na świcie! Tak, dokładnie mowa o kotach, które wbrew pozorom nie są łatwym obiektem do narysowania. Najbardziej problematyczną sprawą jest oczywiście sierść, której rodzaj i długość jest zależna od miejsca jej występowania - na nosie dopatrzymy się krótkich, "sztywnych" włosków, zaś tułów porośnięty jest dłuższymi i bardziej miękkimi. Kierunek ich wzrostu i układania nie jest bez znaczenia, dlatego zmysł obserwacji powinien zostać jeszcze bardziej wyostrzony. Dzięki temu rysunek i sam kot nabiorą odpowiednich kształtów i przestrzenności, wykluczając jeden z podstawowych błędów w realistycznym rysowaniu jakim jest płaski rysunek. Dodatkowo efekt "3D" uzyskamy przez różnicę ubarwienia. Warto wspomnieć o podstawowej zasadzie rysowania pyszczka, która ogranicza się do usytuowania oczu i nosa w rogach trójkąta (linia pomocnicza mile widziana) co ułatwia zachowanie odpowiednich proporcji zwierzęcia. Uważam, że to najważniejszy punkt, całą resztę można wymodelować właśnie sierścią. Mój rysunek nie ukazuje tego idealnie, ponieważ oba koty mają zamknięte oczy (które też są pod odpowiednim kątem), jednak  w bliższej lub dalszej przyszłości opiszę rysowanie kota w dokładniejszy sposób w osobnej notce. 


   Największa różnorodność w postaci różnych kierunków układania się sierści występuje bezapelacyjnie na nosie. Jak widać na zdjęciu jest on podzielony na pół i od strony nozdrzy włoski uciekają na zewnątrz zataczając łuki. Nieco wyżej jest na odwrót - sierść spotyka się na samym środku. Nie wiem na ile takie tłumaczenie jest zrozumiałe, ale jeśli przyjrzymy się dokładnie na pewno stanie się to jasne jak słońce, choć nadal bardzo czasochłonne i żmudne. Do narysowania tego elementu użyłam tym razem ołówka automatycznego z bardzo cienkim rysikiem 0,35 mm, który podczas rysowania nie tępi się i nie zmienia grubości linii tak jak jest to w przypadku tradycyjnych ołówków, które non stop należy wtedy temperować, czy szerszych rysików. 

     
     Aby dodać rysunkowi ciekawszego efektu warto nie zapomnieć o dorysowaniu (lub niezarysowaniu) białych włosków. Tym razem posłużyłam się właśnie dwoma sposobami. Długie wąsy dorosłego kota (te na ciemnym tle)  zostały pominięte w cieniowaniu. Nie miałam pod ręką białego żelopisu, więc wymazanie czysto białych linii gumką na tylu warstwach ołówka nie byłoby możliwe. Cała reszta została podmazana albo gumką Koh-i-noor Era w ołówku albo brzegiem ściętego nożem  Factisa. Zwróćcie uwagę także na to, że pyszczek małego kota jest rysowany w inny sposób, jego sierść jest bardziej puszysta, ma więcej jasnych włosów, których brzegi są rozmazane. 


Szczegóły:
- A4 - Canson 90g/m2
- ołówki: automatyczny 0,5 i 0,3 Pentel HB; Koh-i-noor 1860: F, 3B, 7B, 8B; Faber-Castell 5B;
- blender;
- gumka w ołówku Koh-i-noor Era ; gumka Factis;
- czas ok. 10 h.