sobota, 30 kwietnia 2016

Wieczność - reprodukcja obrazu Zdzisława Beksińskiego 84'

Obrazy Zdzisława Beksińskiego intrygują, momentami przerażają i są niezrozumiałe. Szczególnie do gustu przypadł mi obraz z 1984 r. (bez tytułu), który przedstawia przytulające się wychudzone postacie.  Nie wiem czy można podciągnąć to pod romantyzm, jednak we mnie wzbudza pozytywne emocje, które spowodowały chęć posiadania własnej kopii. Tuż po publikacji, oprócz miłych i przychylnych słów zebrałam kilka "negatywów" odnoszących się do łamania prawa autorskich. Według przepisów prawa kopiowaniobrazów jest legalne w zależności od tego czy twórca żyje lub ile czasu minęło od jego śmierci. Można tworzyć reprodukcje na sprzedaż, twórców, od których śmierci minęło więcej niż 70 lat, a jak wiadomo Beksiński zmarł w 2005 roku. Moje stwierdzenie w mediach społecznościowych "kto chce, bo nie mam już miejsca na ścianie", oraz komentarze innych osób odnoszące się do odpłatności i tego jak mam się cenić, mogły zostać pośrednio zrozumiane jako chęć zarobku przeze mnie. Po pierwsze, rysunek jest u mnie i póki co nigdzie się nie wybiera, po drugie zaś gdybym chciała sprzedać podałabym po prostu cenę. Kolejna sytuacja bardzo mnie rozśmieszyła, bowiem kobieta po 40-tce napisała do mnie wulgarną wiadomość, w której stwierdziła, że Beksiński to historia, a ja jestem idiotką, bo robię sobie z niego zabawę i przynoszę Polsce wstyd. Na chwilę obecną nie rozumiem o co dokładnie chodzi, ale wiem już co kobiety w średnim wieku robią na facebooku. Do rzeczy.


Szczegóły:
- rozmiar A3
- media: ołówki
 Koh-i-noor Toison d'or F-8B, gumka chlebowa, gumka w ołówku, wiszer, chusteczki higieniczne, patyczki do uszu Emotikon grin
- czas: dużo, bardzo dużo


Detale obrazu spowodowały, że postanowiłam po raz pierwszy sięgnąć po większy rozmiar kartki. Umiejscowienie postaci w centrum, tak by zmieściły się całe, zajęło mi dużo czasu. Tu się kolano nie zmieściło, tu zbyt wysoko zaczęłam itd. Po 4 kartkach udało mi się zaznaczyć ogólny zarys. Cieniowanie całego rysunku wykonywałam tak jak zawsze: ołówek F jako bazowy i kolejne warstwy w zależności od tego jak ciemna była powierzchnia. Dodatkowo (bo raczej tego nie robię) delikatnie rozcierałam powierzchnię patyczkami do uszu, bo zniwelować pory na kartce.


Wiedziałam, że nie mam polotu do jednolitego tła (nienawidzę tego), więc zastosowałam metodę stemplowania gumką chlebową, która pozostawia po sobie niejednolite, nieregularne, rozmyte, białe plamki. Najpierw cieniowałam standardowo, potem rozcierałam chusteczką i wiszerem a dopiero na sam koniec używałam gumki. Chciałam uzyskać efekt lekkiej "niechlujności".



Rozmiar A3 spowodował, że tym razem nie jestem w stanie "wrzucić" skanu. Nie udało mi się połączyć dwóch części bez brzydkich krech przez środek.  Detale rysunku starałam się pokazać na zdjęciach.






Z tego co mi się wydaje to najbardziej szczegółowy rysunek do tej pory rysowałam (piszę to prawie za każdym razem wraz z nowym rysunkiem, chyba progress). Do rozmiaru A3 nie bedę jednak wracać często, bo nie mam gdzie tego trzymać, a standardowe A4 ląduje zawsze w segregatorze i nie poniewiera się po kątach.




Pisałam, że nie mam na niego miejsca? No przecież pisałam. :)

A jednak mam skan, uratowali mi skórę w punkcie ksero za 1zł. ;)


piątek, 8 kwietnia 2016

Gumka w ołówku: Koh-i-noor Era

Ołówek z gumką, normalna rzecz, a gumka w ołówku? Od kilku już lat jeden z przyborów, z którym nie rozstaję się przy rysowaniu. Gumka w ołówku pierwszy raz wpadła mi w ręce w wersji połówkowej tzn. jako produkt marki Koh-i-noor pod nazwą SUDOKU. Z jednej strony znajduje się miękki (2B) wkład grafitowy, z drugiej zaś strony mamy gumkę, którą można temperować jak tradycyjny ołówek. Sama nazwa wskazuje, że produkt przeznaczony jest do rozwiązywania matematycznych łamigłówek czy krzyżówek. Guma przydała mi się do kompletnie innych rzeczy, mianowicie do wymazywania szczegółów takich jak pojedyncze białe włosy, odbicia światła oraz do wszystkich innych detali, którym tradycyjna gumka nie dawała rady.

Cena Sudoku od 2 zł za sztukę wzwyż 

Część z gumką zużywałam do końca a końcówkę z grafitem, cóż wyrzucałam lub odkładałam do jakiś notatek - w ogóle z niej nie korzystałam. Trochę marnotrawstwo zwłaszcza, że rdzeń z grafitem był dłuższy niż ten z gumką. Koh-i-noor na facebooku przyszedł z pomocą i uświadomił mnie, że wprowadzają do swojego katalogu (rok 2013 bodajże) interesującą mnie część z SUDOKU -  samą gumkę w ołówku. Ówcześnie jednak jej zakupienie z sklepach plastycznych było niemożliwe, na każde moje zapytanie panie ekspedientki kręciły przecząco głowami. Jak mnie to frustrowało, liceum plastycznie w mieście a oni nie mają gumki w ołówku? Na szczęście aktualnie moje cudo można już dostać i w sklepach stacjonarnych i internetowych. 

Gumka w ołówku Era (nr. kat. 6312) służy do wymazywania grafitu, kredek i węgla. Jej ceny są różne, ja za swoje zapłaciłam 1,50zł/szt. (ten sklep internetowy niestety już nie istnieje), ale standardowo ceny rozpoczynają się od 2,30 zł w górę. Gumka jest miękka i dobrze się temperuje, jednak jak ktoś liczy, że zastruga ją na igłę to lekko się zawiedzie. To niemożliwe ze względu na swoją miękkość. Można ją ściąć nożem pod dowolnym kątem jeśli ktoś ma taką potrzebę. 


Dwa dłuższe ołówki to "zapasówki", zaś krótszych używam na co dzień. Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć jak wygląda gumowy rdzeń zaostrzony fabrycznie oraz po domowym temperowaniu. Poniżej zaś, test jak gumka radzi sobie z ołówkiem Toison d'or 2B i 8B, kredką Polycolor oraz węglem. Najlepiej radzi sobie z ołówkami, trochę gorzej z kredkami i węglem. Warto nadmienić, że błędy czasami wyłapujemy znacznie wcześniej, już na etapie nakładania kolejnych warstw, więc wymazanie kredki jest prostsze, choć nie zawsze w 100% możliwe.


Ołówek Era przewija się wszędzie podczas rysowania. Do czego głównie go używam:
  • jasne elementy w okolicy oczu (rzęsy, źrenice, brwi);


  • włosy;


  • zarost;

  • zmarszczki/skóra;

  • elementy odzieży;

Tak naprawdę gumki w ołówku można używać do tego, czego tylko chcemy zwłaszcza małych elementów i refleksów. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym jej teraz nie mieć. 

Plusy:
- cena;
- super sprawdza się przy szczegółach 
- dosyć dobrze dostępna (przynajmniej w Internecie)

Minusy:
- gorzej radzi sobie z wymazywaniem kredek i węgla

Ocena: 10/10 

piątek, 1 kwietnia 2016

Wnętrze bazyliki de la Sagrada Familia w Barcelonie - akwarele

      Co jakiś czas wracam do pędzla i akwareli natchniona poprzez instagramowe zdjęcia. Od ostatniej pracy farbami (hortensji) minęło trochę czasu a wiedza z tego zakresu raczej się nie powiększyła (obiecuję sobie to nadrobić). Kwiaty odstawiłam na chwilę i podeszłam niepewnym krokiem do architektury. Po skończonym malowaniu nasunęło mi się jedno istotne pytanie: czemu nie potrafię porządnie posłużyć się linijką? Zaznaczenie kilku istotnych linii podczas rysowania portretu nie sprawia mi trudności, jednak pierdylion równoległych/prostopadłych kreseczek już stanowi problem. Od razu na wstępie muszę się przyznać, że jedna część ściany mi uciekła - braki w podstawach techniki rysunku, perspektywy itp. Dlaczego Sagrada Familia? Urzekły mnie fotografie jej wnętrza, zwłaszcza kolorowe witraże i przebijające się przez nie promienie słońca. Pięknie to wygląda, prawda? 

Źródło: http://www.sagradafamilia.org

Szkic wykonałam na podstawie powyższego zdjęcia. Część rzeczy wykonałam bardziej dokładnie, inne mniej, ponieważ uznałam, że i tak będę to poprawiać pędzlem. Błąd - idealny szkic do minus 100 problemów z głowy.


Wypełnianie rozpoczęłam od witraży. Uprościłam je, zaznaczając jedynie dwie linie - wzdłuż i w poprzek, pomijając metalową oprawę każdej z szybek.



Można zauważyć, że papier powoli zaczął się falować (lewy  górny róg).  Jednak gramatura 250 jest zbyt niska. Po skończeniu bloku z Cansona, muszę zaopatrzyć się w coś innego. Większość bloków w jeszcze przystępnej cenie jest niestety ziarnista. Nie przeszkadza mi to, jednak chcę wypróbować papier gładki.  



To żółte "coś" na górze miało być imitacją rozproszonego przez witraże światła wpadającego do bazyliki. Lekko wilgotny kawałek gąbki zamoczyłam w rozcieńczonej żółtej farbie i dociskałam do kartki. Efekt tego taki, że 8-latek patrzący mi przez ramię zapytał poważnym tonem, czy Maksymilian (chomik dżungarski) zrobił mi "siku" na kartce (czasami puszczam gryzonia podczas rysowania). To chyba nie był komplement co? 




Szczegóły:
  • papier a4 Canson 250 do akwareli
  • farby akwarelowe w tubce Crelando 24 sztuki (te z Lidla), farby szkolne ASTRA 18 sztuk
  • paleta, kawałek gąbki
  • pędzelki ze sztucznego włosia: GraArt 10,  Renesans 3
Podczas malowania nie używałam płynu maskującego, choć takowy posiadam. Białe elementy wolałam tym razem po prostu omijać. Na pewno element witraży jeszcze się pojawi, bo znalazłam jeszcze kilka fajnych ujęć wnętrza. ;) Que tenga un buen día!