niedziela, 6 grudnia 2015

Recenzja: ołówki Koh-i-noor 1860

Po części teoretycznej dotyczącej ołówka czas na konkretne produkty. Na stronie znajdują się opinie na temat kredek, ale o ołówku nie ma ani jednej, choć to on właśnie znajduje się na czele używanych przeze mnie przyborów. Post dotyczy ołówków Koh-i-noor z serii 1860, których używam najczęściej (praktycznie od samego początku) w rysunkach grafitowych. Szczerze mówiąc nawet nie próbowałam innych na dłuższą metę, choć mam w zbiorach ołówki Faber-Castell czy Cretacolor, jednak zwykle są to pojedyncze sztuki, którymi rysuję konkretne rzeczy np. do narysowania ciemnych włosów zwykle używam ołówka Faber-Castell Goldfaber 1221 4B lub 5B. Mimo wszystko już niedługo można spodziewać się porównania  ołówków Koh-i-noor z różnych serii, bowiem czas na zamiany i chcę wypróbować serię 1900 (dla tych najbardziej wymagających). Producent na stronie wskazuje, że ołówki 1860 głównie przeznaczone są do celów biurowych, szkolnych oraz nauki rysunku.  Nie doszukałam się informacji na temat czystości grafitu oraz ich wyjątkowości tak jak w przypadku serii 1500 czy 1900, więc domniemywam, że są produktem średniej klasy. Dlaczego średniej? Cóż, sporo rysunków powstało za ich pomocą i to nie byle jakich, więc nie warto skreślać na starcie czegoś tylko ze względu na opis. 


 Ołówek 1860 jest w klasycznym sześciokątnym kształcie, pokryty matowym lakierem. Ten popularny ołówek produkowany jest w skali gradacji od 6H do 6B. I tu mamy jego pierwszy minus. Brak ołówków 7B i 8B stanowi pewną barierę, bo nie jesteśmy w stanie ołówkiem 6B stworzyć naprawdę ciemnych powierzchni. Wstyd się przyznać, ale dopiero podczas pisania posta dowiedziałam się, że nie dostanę miększych ołówków z tej serii. Już wiem, dlaczego panie ekspedientki podwały mi ołówki z serii 1500. Trochę mnie to irytowało, ale uznawałam, że najwidoczniej nie mają na stanie (haha!). Człowiek jednak uczy się całe życie. 

Ołówki kupuję na sztuki, ich cena oscyluje pomiędzy 1,50 - 2 zł za pojedynczy ołówek. Nie dostaniemy ich w zestawie zapakowanym w metalowe pudełko, ewentualnie w blistrze po 4 sztuki. Dla mnie akurat to nie problem, bo przechowuję je pionowo oraz to tańszy wariant. Za metalowe pudełko mimo wszystko trzeba dodatkowo zapłacić. Ołówki dosyć dobrze się temperują,  a drewniany trzon nie wyłamuje się w trakcie. Czystość grafitu jest zadowalająca, jednak podczas użytkowania, a zwłaszcza cieniowania można się co jakiś czas natknąć na nieczystości. Objawia się to w swoistym "drapaniu" po kartce. To tak jakby nagle zacząć  rysować kawałkiem ostrego kamyka. W związku z tym, zawsze pod ręką mam dodatkową kartkę, na której staram się zetrzeć tą nieczystość, jeśli tylko poczuję opór grafitu. Trzeba być czujnym, bo zawsze istnieje ryzyko, że takim czymś można sobie zepsuć rysunek. Niestety nie jestem w stanie pokazać jak w rzeczywistości wygląda cała gradacja ołówków, bo prawie w ogóle nie używam twardych ołówków. Gdzieś w razie "w" trzymam ołówek 2H, jednak od samego początku czasu leży odłogiem. Po prostu nie odczuwam takiej potrzeby i moje rysunki nie wymagają stricte twardych ołówków (przynajmniej na razie). Poniżej zobaczyć można jak wyglądają odcienie szarości poszczególnych, miękkich ołówków oraz ołówka pośredniego F. 





 Ponadto grafit został potraktowany dwoma rodzajami gumki tej samej firmy. Cieńsza linia została wymazana gumką w ołówku ERA, zaś grubsza gumką chlebową.

Przykładowe prace wykonane głównie ołówkami z serii 1860: 
Mocna czerń kurki została wykonana dodatkowo ołówkiem 7B i 8B Bruynzeel.








Według mnie ołówki Koh-i-noor z serii 1860 dają zadowalające efekty, na pewno proporcjonalne do ich ceny, a to czy komuś przypadną do gustu czy nie, wymaga spróbowania i porównania z innymi produktami.

Plusy:

  • cena
  • dostępność
  • dosyć dobra jakość


Minusy:
  • mała skala gradacji miękkich ołówków
  • nieczystości w graficie
Ocena ogólna 7,5/10

czwartek, 3 grudnia 2015

Wspaniałe Stulecie: Burak Özçivit jako Malkoçoğlu Bali Bey

Czas na fanart, którego dawno tu nie było. W roli głównej Burak Özçivit jako Malkoçoğlu Bali Bey. Postać historyczna, bej i żołnierz Imperium Osmańskiego na przełomie XV/XVI wieku. Jeden z bohaterów tureckiego serialu Wspaniałe Stulecie, który przedstawia obrazy z życia dworu ottomańskiego i haremu w okresie panowania sułtana Sulejmana Wspaniałego. Egzotyczna kultura, przepych w każdym miejscu, dokonania Wielkiej Porty i niezliczona ilość intryg spowodowały, że opera mydlana zyskała rzeszę fanów na całym świecie. Powiązanie wątków stricte historycznych z serialową fabułą okazało się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza miłość sułtana do słowiańskiej Roksolany. Mimo to na pierwszy rzut do sportretowania wybrałam Bali Beya. Jeśli pominiemy aspekty wizualne (tak, niebywale przystojny), to według mnie jest jedną z niewielu pozytywnych postaci - nie dał uwikłać się w żadne polityczne gierki i do końca został wierny władcy, chociaż przez niektórych uznawany jest za nudnego "człowieka o jednej minie". Bali Beya pożegnaliśmy w serialu wraz z końcem 3. sezonu, gdy odnalazł Hürrem po kilku latach nieobecności w Seraju i postanowił powrócić w rodzinne strony, niestety tempo manipulacji w otoczeniu sułtana okazało się zbyt wielkie. Przechodząc do rysunku, trudno było mi znaleźć wysokiej jakości zdjęcie z ciekawą dynamiką etc., więc skupiłam się na dopracowaniu poszczególnych elementów takich jak: rozmazane tło na drugim planie, turban, skórzana kurtka oraz gładkie cieniowanie skóry. Mogę z czystym sumieniem napisać, że jestem w 100% zadowolona z efektu końcowego. Rysunek odkładałam na półkę kila razy, gdy tylko poczułam chęć szybkiego skończenia pracy. Opłaciło się. 

Szczegóły rysunku:

- rozmiar: A4
- przybory: ołówki Koh-i-noor 1860 F-8B, Staedtler Lumograph 8B, ołówek mechaniczny 0,7 mm, biały Artline Multipen, gumka w ołówku ERA, wiszer
-czas: ok 25 h


Przygotowałam krótki filmik work in progress z etapów pracy:




Detale rysunku w powiększeniu:






W rysunku zastosowałam biały Artline Multipen, jak alternatywę dla przerywającego białego żelopisu. Białych, jasnych punktów, których nie udałoby mi się wymazać gumką było sporo - pojedyncze włoski przy wąsach i brwiach, punkty dokoła oczu a przede wszystkim pełno odbić światła przy kurtce. Cienkopis nie przerywał i kreślił linie bez zarzutu, jednak po chwili biały tusz wsiąkał w kartkę i zmieniał kolor na sinawy. Dopiero po poprawieniu linii kilka razy nabierał w miarę odpowiedniego odcienia. Zmiana koloru bardzo minie zawiodła, jednak póki co nie znalazłam niczego lepszego. Całość prezentuje się następująco.