niedziela, 17 lutego 2019

Matterhorn - akryle

Dzisiaj zabieram Was w Alpy! Dzieciaki rysując górę zawsze przedstawiają ją w kształcie piramidy. Przyjęło się, że górą tą jest pewien czterotysięcznik - Matterhorn. Nie do końca jestem przekonana, czy można to nazwać malarstwem, ale pierwszy raz sięgnęłam po farby akrylowe. Na dłuższą chwilę zetknęłam się z nimi przy wykonywaniu bombek decoupage, kiedy brakujące fragmenty chusteczek musiałam domalować ręcznie. Po obejrzeniu efektu zapaliło mi się w głowie światło... i to była tylko kwestia czasu. Kupiłam szpachelkę malarską dzięki której mogłam przez chwilę poczuć się jak profesjonalista, tylko przez chwilę, bo prawdziwy artysta wiedziałby, że papier do akwareli do zły pomysł. 
Spróbowałam i wiem, że niedługo kupię duże podobrazie albo deskę malarską, bo będę świetnie się bawić przy kolejnych wysokościowych pejzażach. Kilka tubek akryli o większej pojemności na pewno również się przyda mimo, że są bardzo wydajne. Czemu akryle, a nie olej?  Po przeczytaniu różnych opinii, w moich odczuciach są mniej kłopotliwe (np. mycie pędzli) a szybkość wysychania nie jest żadnym problemem, bo nie zależy mi na realizmie jak w ołówku. 

Kształt góry korygowałam wiele razy naprzemiennie nakładając biel, czerń i szarość, więc na zdjęciach wygląda różnie. Przestałam wręcz obsesyjnie dbać o każdy szczegół czy odwzorowanie wszystkich detali. Macie jakieś swoje spostrzeżenia odnośnie malowania akrylami, ktoś próbował lub chce spróbować? Dajcie znać, może się komuś przyda.

8 komentarzy:

  1. Świetnie Ci wyszła ta górka :). Podobają mi się te zdecydowane kolory. Z ciekawością będę śledzić dalsze eksperymenty z akrylami, bo też mi chodzi po głowie, żeby spróbować. Z olejami znamy się dobrze, malowałam też dawniej sporo temperami i myślę, że akryle są bardzo podobne w użytkowaniu do temper właśnie. Jeśli chodzi o kryteria wyboru to dodałabym jeszcze ważny punkt - cenę. Oleje chyba zawsze są droższe od akryli porównywalnej klasy (jakości). No i do farb olejnych zazwyczaj dodaje się jakieś medium (olej lub terpentynę), co dla osób lubiących szybko malować jest dość uciążliwe. Mimo wszystko jestem jednak fanką farb olejnych, a raczej obrazów olejnych, choćby ze względu na możliwość osiągnięcia niespotykanych w akrylach głębi i niuansów kolorystycznych (na przykład za pomocą laserunków). Może się za mało znam albo o czymś nie wiem, ale takie są moje odczucia :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I już wiem dlaczego z olejami się jednak nie polubię, jestem oszczędna! :)

      Usuń
    2. Nie zgodzę się, oleje cenowo są na równi z akrylami. Oleje są bardziej wydajny i ma mocniejsze krycie przy czym akryl wypada trochę jak farba wodna, dlatego patrząc na wydajność wychodzi podobnie.
      Terpentyny akurat nie używam- jestem na nią uczulona, więc pędzle czyszczę na zwyczajnej kostce mydła- nawet jest to lepsze w czyszczeniu.
      Jedyne media które mi się przydają to olej lniany i eco-rozpuszczalnik, a i tak rzadko używam.
      Minusem jest jedynie podłoże- na kartce olej nie bardzo sie przyjmuje, chociaż widziałam że niektórzy tak robią.
      Tak jak tu użyłaś szpachelki przy akrylu- sądzę że olej lepiej by się spisał dzięki temu, że jest o wiele bardziej gęsty, trochę jak pasta.
      Ogólnie oleje są bardziej oszczędne w użyciu ;) więc może kiedyś byś się z nimi polubiła... kto wie

      Usuń
    3. Super, że wywiązuje się taka rzeczowa dyskusja. Co osoba, to inne odczucia, dlatego każdy musi spróbować tego na własnej skórze (albo i pod własną ręką). Jest tyle świetnych technik, że ciężko się na coś jednoznacznie ukierunkować. Tak jak kiedyś był to tylko ołówek, tak teraz w grę wchodzą kredki, akwarele czy własnie akryle. Nie mówię definitywnie NIE - wcześniejszy komentarz to żarcik. Pozdrawiam serdecznie. :)

      PS. Ceny artystycznych mediów są spore, więc z drugiej strony szkoda kupować coś "na raz".

      Usuń
  2. Jestem chyba jedną z niewielu osób, które próbowały i farb olejnych, i akrylowych, a zdecydowanie wolą akryle. :) To, że schną szybko, nigdy nie było dla mnie wadą. Dla mnie jest wręcz zaletą, bo maluję głównie góry, a szybkoschnące farby ułatwiają ukazanie szorstkiej, chropowatej powierzchni skały. Z olejami było to o wiele trudniejsze, jako że każdy nowo nałożony kolor mieszał się z poprzednią warstwą. Oleje są fantastyczne do delikatnych portretów, ale górskie pejzaże trudno nimi malować (choć są tacy, którzy świetnie dają sobie i z tym radę ;)). Aczkolwiek jak się nabierze trochę wprawy, to i akrylami można uzyskać bardzo miękkie przejścia między kolorami.
    Ja akurat maluję tylko pędzlami, do szpachelki nigdy się nie przekonałam, bo lubię realistyczne efekty i odwzorowywanie wszystkich skałek :D Każdy wypracowuje swoją technikę, z którą mu najwygodniej - ja akurat lubię malować w taki sposób, że zaczynam od zamalowania całej bryły jednym z najciemniejszych kolorów, który na niej występuje, a potem stopniowo buduję jej kształt i wrażenie przestrzenności, poprzez nakładanie coraz jaśniejszych kolorów. A na sam koniec pogłębiam najciemniejsze cienie.
    Powodzenia w dalszej zabawie z akrylami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że mamy podobne odczucia odnośnie prędkości wysychania. Dla mnie taka technika jest bardziej ekspresyjna, czego brakuje mi w własnej twórczości. Szpachelkę podglądnęłam na filmikach na instagramie i był to zakup pod wpływem chwili, ale póki co się poznajemy. Dziękuję! Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Ja próbowałam i olejnych i akrylowych i chyba wolę akryle. Między innymi że względu na czas wysychania i łatwość mycia pędzli. A górka bardzo fajnie wyszła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mycie pędzli to dobry argument, nie cierpię tego,. Dziękuję!

      Usuń