Light balls, czyli świecące piłeczki na dobre zagościły w naszych domach jako element dekoracyjny, nie tylko w okresie bożonarodzeniowym. Lubię fajne rozwiązania za nieduże pieniądze, które można wykonać samemu w domu. Dobrze wyglądają i satysfakcja jest większa jeśli zrobimy coś samemu (przynajmniej ja tak mam). Można znaleźć różne wersje i wybrać tą która odpowiada nam najbardziej pod względem efektu. Mnie oprócz bawełnianych kul (cotton balls) urzekły światełka wykonane z piłeczek do tenisa stołowego. Banalnie proste do wykonania, tanie i kapitalne rozwiązanie, żeby urozmaicić wystrój pokoju.
Do wykonania światełek z piłeczek potrzebujemy:
- łańcucha świetlnego LED (kolor według uznania)
- wkrętarki
- białych piłeczek pingpongowych (najlepiej bez napisów)
Mój łańcuch to 20 diod LED zasilanych na baterie (2 zwykłe "paluszki"). Trzeba zaznaczyć, że inne światełka w tym wypadku są niedopuszczalne ze względu na nagrzewanie się żarówek, co powoduje niebezpieczeństwo topienia się plastikowych kuleczek. Nie wiem czy jakiekolwiek światełka byłyby w stanie wytworzyć aż tyle ciepła, ale warto dmuchać na zimne. Plusem światełek na baterie jest to, że można je umieścić, gdzie tylko chcemy, a przede wszystkim z dala od kontaktu, który nierzadko znajduje się w mało dostępnym miejscu. Dla chcących girlandę z 200 światełek, podłączaną do kontaktu, jedynym problemem może być znalezienie odpowiedniej ilości piłek - nic więcej.
Warto zwrócić uwagę na kolor przewodu, ponieważ w większości jest on ciemnozielony, co może i pasuje do choinki, jednak brzydko odznacza się na ścianie. Najlepszym rozwiązaniem byłby biały lub przezroczysty przewód. Światełek z typowo białym kablem nigdzie nie znalazłam, jednak przezroczysty można już dostać (np. na allegro). Swoje światełka kupiłam dzisiaj w Lidlu za 12,99 zł. Mają one przezroczysty przewód i były dostępne w trzech wariantach kolorystycznych: zimne, jasne światło, ciepłe, jasne światło oraz światło w kolorze bursztynu (wybrałam ostatnie). Całkowita długość łańcucha wynosi 2,4 m, a żywotność diody wyszacowano na pudełku na ok 2 tys. godzin, więc trochę poświecą. Piłeczki do tenisa okazały się większym problemem, jednak ostatecznie udało mi się dostać komplety pakowane po 6 sztuk za 4 zł w chińskim markecie. Piłki nie mają żadnych napisów co jest plusem.
Najistotniejszą kwestią jest zrobienie dobrych dziurek w piłkach, czyli nie za małych i nie za dużych. Przeciskanie diody przez zbyt małe otwory może ją uszkodzić (a tego przecież nie chcemy), zaś ze zbyt dużej dziurki mogą one się wysuwać. Dziury robiłam dwoma wiertłami, najpierw małym, tak by tylko je przekłuć, większym by powiększyć otwór. Dlaczego tyle z tym zabawy? Po pierwsze, próba nacięcia nożykiem piłeczki nie wypaliła, ponieważ nożyk się ślizgał (groziło to mocnym pocięciem palców) i nacięcia były nieestetyczne, po drugie, piłeczki wcale nie są takie miękkie (przynajmniej moje nie były). Z drugiej strony większe wiertło wgniatało mi piłki do środka i zniekształcały je. Uważam, że wkrętarka to lepsze rozwiązanie niż nacinacie, ponieważ dziurki są takie same w każdej z nich i nie mają poszarpanych brzegów. Mimo tego, wykonanie światełek zajęło mi pół godziny.
Po zrobieniu dziurek wystarczy powpychać w nie diody. Potem świecące kule są gotowe i wystarczy znaleźć im odpowiednie miejsce, by wieczorami rozświetlać pomieszczenie - zwłaszcza teraz, kiedy tak szybko za oknem robi się ciemno.
Ktoś robił inny rodzaj świecących kulek? Chętnie zobaczę. :)
**** Oprócz zakładek dotyczących rysunków i przyborów postanowiłam dodać do bloga zakładkę DIY (Do It Yourself). Mam nadzieję, że w pewien sposób urozmaici to stronę i nie zniechęci fanów rysunku.
świetny pomysł! bardzo oryginalny! na pewno wykonam sobie takie cudo :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdaryyl.blogspot.com
Prawda?Dosyć dobrze rozświetla pomieszczenie i robi nastrój. :)
OdpowiedzUsuń