środa, 18 lutego 2015

Mateusz Mijal #1 - krok po kroku

     Dziś chciałabym podsumować serię portretów pewnego wokalisty, Mateusza Mijala. Napisałam  „serię”, ponieważ w ciągu ok. roku udało mi się skończyć 3 pełne rysunki tej samej osoby. Kto zabroni? ;) Rzadko zdarza mi się wracać w kółko do tego samego artysty (pomijając moją wielką miłość do Timberlake’a), a jednak. Tu koncert, potem wałkowałam "winnego" i żarówka w  głowie się zaświeciła. 
     Pierwszy portret jaki zaczęłam rysować niestety nie został ukończony a swój żywot zakończył w koszu z makulaturą. Na szczęście zachowało się zdjęcie ukazujące jego część. Jak widać format był większy niż zwykle (A3), dlatego obok głównej jego części postanowiłam zrobić kilka mniejszych rysunków, co nie okazało się dobry pomysłem. Dodatkowo można zauważyć kolorowy element na t-shircie (minecraft?). Z powodu braku zdjęć dobrej jakości, podobieństwo zaczęło uciekać i dalsza praca nie miała sensu. A szkoda.


     Drugi portret to już strzał w dziesiątkę. Pewna osoba podesłała mi profesjonalne zdjęcia, na których wszystko było wyraźne i ostre, tak jak lubię. To duży plus, bo umiejętności to jedno, a zdjęcie poglądowe to inna bajka.  Bardzo często zamawiający zapominają o tym fakcie wysyłając zdjęcia z telefonu, które się rozmazują na komputerze  przez  co rysunek traci na jakości.  Gdy widzę zaś wszystkie detale, praca nad takim portretem to czysta przyjemność, bo wiem, że efekt końcowy będzie zadowalający. Jak zwykle po wykonaniu szkicu, całość twarzy dokładnie wycieniowałam ołówkiem F a następnie B. Zdjęcie nie było mocno skontrastowane, więc kolejne warstwy były zbędne, jedynie zaznaczyłam ciemniejsze miejsca ołówkiem 2B wokół oczu, nosa i ust. Miękkim ołówkiem 4B (dobrze zatemperowanym) narysowałam włosy, rzęsy i zarost.   Najwięcej czasu zajęła chyba jednak koszulka ze względu na motyw piór (chyba to pióra) oraz kawałek kurtki skórzanej. Tło mające imitować mgłę (etc.) jest zasługą wiszera.


     Portret nr 3 to cos zupełnie innego i nowego. Po pierwsze jeden z pierwszych rysunków człowieka w kolorze, dwa operowanie kredkami akwarelowymi i pędzelkiem to dla mnie czarna magia. Mondeluzy zakupiłam bardzo dawno temu, jednak nie korzystałam z nich regularnie . Rysiki są bardzo miękkie, co w spotkaniu z moją „ciężką” ręką powoduje, że często się łamią. Gdy pewnego deszczowego wieczora moją uwagę przykuło zdjęcie profilowe na portalu społecznościowym, wiedziałam, że czas się z nimi przeprosić.  Na dzień dzisiejszy już wiem, że lepsze efekty uzyskałabym samymi akwarelami,  kredki zaś są bardzo pomocne przy szczegółach.


     Ostatni rysunek to w pewnym sensie kolaż ze zdjęć, który zajął mi najwięcej czasu spośród wszystkich. Podchodziłam do tego kilka razy, ze względu na małe rozmiary i szczegółowość. Twarz na każdym ze zdjęć ma ok. 5 - 7 cm. Tylko z jednego ujęcia jestem średnio zadowolona, ale ogólnie pomysł się sprawdził i rysunek  jest udany. Szczegółowy opis „co i jak” w tym wypadku pominę, bo za dużo by opisywać, jednak to co mogę stwierdzić na pewno – bardzo dużo pracowałam przy tym ołówkami mechanicznymi 0,3 mm, 0,5 mm oraz 0,7 mm z wkładami Pentela. Fajnie sprawdziły się zarówno przy niewielkich detalach (koszula w kratkę, zarost czy mikrofon) jaki i przy tłach. Bardzo pomocna jak zawsze była gumka w ołówku Era. 

   

2 komentarze:

  1. wow! prawie tak ładny jak żywy, masz talent dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. ;) lubię go, więc rysowanie to czysta przyjemność. ;)

      Usuń