piątek, 20 lutego 2015

Szczeniak - krok po kroku

     Choć osobiście wolę koty, to gdy widzę psa rasy Golden Retriever nie potrafię przejść obojętnie. Znalazłam dosyć fajne zdjęcie przedstawiające z deka przejedzonego szczeniaka (choć ze smutną miną) i tym razem złapałam za kredki a nie ołówek, chociaż w szarościach prezentowałby się równie dobrze. Cały rysunek wykonany jest kredkami Koh-i-noor Polycolor  i bezdrzewnymi Progresso (w odcieniach żółci i brązu). 
    Po skończonym rysunku mogę śmiało powiedzieć, że narysowanie psa samo w sobie nie było trudne, jednak to bardzo żmudna robota. Cały "sekret" w udanym portrecie zwierzaka tkwi w  narysowaniu realistycznej sierści. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę w jakim kierunki układa się sierść oraz jakiej jest długości w konkretnym miejscu (na zdjęciu widać, że krótsze włoski znajdują się w okolicy oczu, nosa oraz na łapkach, dłuższe zaś na czubku głowy (czy pyska, zwał jak zwał) i uszach ). Dosyć męczące w tym wypadku było częste temperowanie kredek tak by ich końcówka była ostra oraz rysowanie tzw. "kreska po kresce" - tak samo jak włosy u człowieka. Kierunek układu sierści zaznaczyłam poniżej na gotowym rysunku (tak wiem, że krzywe te strzałki, ale nie mam wprawy :-D). Krótka sierść to kolor niebieski, dłuższa jest w kolorze zielonym. 


Białe wąsy narysowane zostały za pomocą białego żelopisu, który jednak po tak gładkiej powierzchni nie chciał zbyt dobrze pisać. Użyłam do również przy odbiciach w oku i na nosie. Odnośnie rysowania psa zbyt wiele do powiedzenia nie ma, trzeba się trzymać jedynie tego co napisałam: kierunek sierści i kredki zatemperowane na szpic, by dało się wypatrzeć "gołym okiem" pojedyncze włoski. Żałuję przy tym rysunku, że zdecydowałam się na nieostrość/rozmycie tylnej części ciała szczeniaka, ponieważ w porównaniu do reszty wygląda słabo (zresztą tak samo jak tło). Mimo to jestem zadowolona z całości. 

środa, 18 lutego 2015

Mateusz Mijal #1 - krok po kroku

     Dziś chciałabym podsumować serię portretów pewnego wokalisty, Mateusza Mijala. Napisałam  „serię”, ponieważ w ciągu ok. roku udało mi się skończyć 3 pełne rysunki tej samej osoby. Kto zabroni? ;) Rzadko zdarza mi się wracać w kółko do tego samego artysty (pomijając moją wielką miłość do Timberlake’a), a jednak. Tu koncert, potem wałkowałam "winnego" i żarówka w  głowie się zaświeciła. 
     Pierwszy portret jaki zaczęłam rysować niestety nie został ukończony a swój żywot zakończył w koszu z makulaturą. Na szczęście zachowało się zdjęcie ukazujące jego część. Jak widać format był większy niż zwykle (A3), dlatego obok głównej jego części postanowiłam zrobić kilka mniejszych rysunków, co nie okazało się dobry pomysłem. Dodatkowo można zauważyć kolorowy element na t-shircie (minecraft?). Z powodu braku zdjęć dobrej jakości, podobieństwo zaczęło uciekać i dalsza praca nie miała sensu. A szkoda.


     Drugi portret to już strzał w dziesiątkę. Pewna osoba podesłała mi profesjonalne zdjęcia, na których wszystko było wyraźne i ostre, tak jak lubię. To duży plus, bo umiejętności to jedno, a zdjęcie poglądowe to inna bajka.  Bardzo często zamawiający zapominają o tym fakcie wysyłając zdjęcia z telefonu, które się rozmazują na komputerze  przez  co rysunek traci na jakości.  Gdy widzę zaś wszystkie detale, praca nad takim portretem to czysta przyjemność, bo wiem, że efekt końcowy będzie zadowalający. Jak zwykle po wykonaniu szkicu, całość twarzy dokładnie wycieniowałam ołówkiem F a następnie B. Zdjęcie nie było mocno skontrastowane, więc kolejne warstwy były zbędne, jedynie zaznaczyłam ciemniejsze miejsca ołówkiem 2B wokół oczu, nosa i ust. Miękkim ołówkiem 4B (dobrze zatemperowanym) narysowałam włosy, rzęsy i zarost.   Najwięcej czasu zajęła chyba jednak koszulka ze względu na motyw piór (chyba to pióra) oraz kawałek kurtki skórzanej. Tło mające imitować mgłę (etc.) jest zasługą wiszera.


     Portret nr 3 to cos zupełnie innego i nowego. Po pierwsze jeden z pierwszych rysunków człowieka w kolorze, dwa operowanie kredkami akwarelowymi i pędzelkiem to dla mnie czarna magia. Mondeluzy zakupiłam bardzo dawno temu, jednak nie korzystałam z nich regularnie . Rysiki są bardzo miękkie, co w spotkaniu z moją „ciężką” ręką powoduje, że często się łamią. Gdy pewnego deszczowego wieczora moją uwagę przykuło zdjęcie profilowe na portalu społecznościowym, wiedziałam, że czas się z nimi przeprosić.  Na dzień dzisiejszy już wiem, że lepsze efekty uzyskałabym samymi akwarelami,  kredki zaś są bardzo pomocne przy szczegółach.


     Ostatni rysunek to w pewnym sensie kolaż ze zdjęć, który zajął mi najwięcej czasu spośród wszystkich. Podchodziłam do tego kilka razy, ze względu na małe rozmiary i szczegółowość. Twarz na każdym ze zdjęć ma ok. 5 - 7 cm. Tylko z jednego ujęcia jestem średnio zadowolona, ale ogólnie pomysł się sprawdził i rysunek  jest udany. Szczegółowy opis „co i jak” w tym wypadku pominę, bo za dużo by opisywać, jednak to co mogę stwierdzić na pewno – bardzo dużo pracowałam przy tym ołówkami mechanicznymi 0,3 mm, 0,5 mm oraz 0,7 mm z wkładami Pentela. Fajnie sprawdziły się zarówno przy niewielkich detalach (koszula w kratkę, zarost czy mikrofon) jaki i przy tłach. Bardzo pomocna jak zawsze była gumka w ołówku Era. 

   

sobota, 14 lutego 2015

Dziewczynka z żyrafą - krok po kroku

     Czas na mojego rysunkowego ulubieńca, który zajął mi bardzo dużo czasu, mimo iż kilka dobrych miesięcy odleżał na półce a każde spojrzenie w jego stronę powodowało panikę w oczach. Powód? Sierść żyrafy - struktura, charakterystyczne plamki, cienie. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób ją przedstawić zwłaszcza, że bardzo rzadko rysuję zwierzęta. Rysunek to zrzut (2:03) z oficjalnego teledysku Chrisa Malinchaka do kawałka „So good to me”, cudowny chillout. Klip przedstawia dziewczynkę, której… no cóż, uciekła żyrafa – domniemywam, że towarzyszka zabaw, przyjaciel i zwierzątko „domowe” w jednym. 


     Rysunek rozpoczęłam od stosunkowo prostszej części – dziewczynki. Słaby pomysł, dla osoby praworęcznej, ponieważ w miarę postępu i przesuwania się w lewą stronę, musiałam szczególnie uważać by dłonią nie rozmazywać tego co zostało już skończone. Twarz dziecka (cera) jest w większości przypadków „bez skazy”, gładka i nieskazitelna. Tak było i w tym przypadku, praktycznie brak cieni, więc znaczące było takie wycieniowanie, by obeszło się bez plam (zmora!). Nałożyłam pierwszą warstwę ołówka F a następnie 2-3 ołówka B. Ciemniejsze miejsca (płatek nosa, linia żuchwy, powieka, obszar koło ucha) zaznaczyłam ołówkiem 2B. To samo dotyczy dłoni dziewczynki. Włosy związane z kucyk to wynik użycia ołówka 4B/5B zatemperowanego praktycznie na szpilkę i powadzenie linii wzdłuż układających się i lekko odznaczających pasm. 

     Najwięcej czasu zajęła mi koszula w kratkę. Jej szczegółowość spowodowała, że nie jest dokładnie taka sama jak na poglądowym zdjęciu. Najtrudniejszy był układ materiału, który tworzył swoiste fałdy i zagięcia. Niemalże białe elementy zostały podmazane gumką Koh-i-noor Era w ołówku, a szarości stopniowałam nakładając na siebie co raz to miększe ołówki: F, B, 2B, 5B. Żmudna, ale bardzo przyjemna praca, zwłaszcza ze wspomnianą muzyką w tle. ;) Żyrafa najpierw „otrzymała” oko i uprząż. Bardzo jasne punkty (kropki na oku) uzyskałam dzięki białemu żelopisowi, jednak najlepiej narysować je na samym końcu pracy (ewentualnie, kto woli robić coś 2 razy, później poprawić jeszcze raz), bo białe elementy nawet mimo dużej staranności  zawsze lekko się przyrudzą podczas rysowania i efekt już nie ten. Do pasków uprzęży wykorzystałam ołówek automatyczny 0,7 mm z wkładem Pentela 2B. W miarę cieniowania rysik ścina się pod pewnym kątem i łatwiej mi było rysować (w zwykłych ołówkach staram się tego ni robić, co chwilę przekręcając ołówek w dłoni), ponadto lubię efekt jaki się nim uzyskuje.


Odnośnie cieniowania powierzchni ciała żyrafy, jak widać zrezygnowałam  z krótkich pojedynczych linii jakimi zwykle rysuje się sierść. Być może ta struktura mnie przerosła, ale po prostu zastosowałam kompletny misz-masz. Całość wycieniowałam początkowo ołówkiem F oraz B, a następnie… chulaj dusza! Najciemniejsze miejsca to kolejne warstwy wspomnianym ołówkiem automatycznym  oraz zwykłym 4B, gdzieniegdzie mocniej dociskając robiąc tzw. plamy. Jasne prześwity to tym razem gumka w ołówku Faber-Castell, która jest zupełnie inna niż  Era. Różnica leży w sposobie wymazywania. Gumka FB wymazując jednocześnie rozmazuje granice, przez co miejsca te są nieostre. Nie nadaje się więc do rysowania pojedynczych białych włosków, do czego ta druga jest wręcz idealna.  // TM