wtorek, 29 marca 2016

On żyje! Portret Diogo Morgado jako Jezus Chrystus

Witajcie kochani! Tuż przed świętami Wielkiejnocy rozpoczęłam rysowanie "Jezusa", tak bym ołówkowy portret mogła opublikować w Wielki Piątek.  Tak też się stało, kończyłam go po nocach, bo za dnia było jak zawsze mnóstwo rzeczy do zrobienia. Z tego powodu, tym razem nie posiadam skanów step by step. Napisałam w cudzysłowie, że to rysunek Jezusa, bo tak naprawę to portret  aktora Diogo Morgado, który wcielił się z rolę Chrystusa w filmie Syn Boży. Mogłam przebierać zdjęciami ze scen drogi krzyżowej jednak ten aktor miał "to coś", ten błysk w oku, który odróżniał go od innych m.in. od Jamesa Caviezela z Pasji Mela Gibsona. 

Szczegóły:
  • rozmiar A4 (tym razem blok techniczny)
  •  ołówki Koh-i-noor Toison d'or 
  • gumka chlebowa i gumka w ołówku Era
  • wiszer
  • czas: ok 20 h





poniedziałek, 14 marca 2016

Recenzja - kredki Staedtler ergo soft

     Staedtler jest firmą produkującą różnego rodzaju przybory kreślarskie, założoną w 1853 roku przez Johanna Sebastiana Staedtlera. Na pewno każdy trzymał w ręce choć jeden produkt tego niemieckiego giganta np. w szkole - ołówek w czarno-żółte pasy. Osobom zainteresowanym rysunkiem tej firmy nie trzeba przedstawiać, bowiem o artystycznych ołówkach serii Lumograph słyszał każdy (a jeśli nie, to zapewne usłyszy). Tym razem pod lupą znajdą się jednak jedne z produkowanych kredek wyposażonych w A.B.S.  - Staedtler ergo soft (seria 157). 


     Ergo softy mają ergonomiczny kształt o przekroju w kształcie trójkąta o średnicy 4 mm, co według producenta ma ułatwić pisanie i malowanie. Z biegiem czasu można się przyzwyczaić do ich kształtu, który trochę mi przeszkadzał (o trójkątności kredek pisałam również przy kredkach Magic Trio). Trzymając w dłoni kredkę odczuwam jednak bardziej jej grubość (a raczej jej brak). Dla porównania wkład w Polycolorach ma grubość 3,8 mm a sama kredka 7 mm, więc "czegoś tu brak". Jest to jednak tylko subiektywne odczucie. W zamian za to producent oferuje nam wspomniany wcześniej system ABS (Anty-BreakSystem), czyli specjalną białą otulinę wokół rdzenia kredki, która wzmacnia go i zwiększa wytrzymałość na złamania. Wypada zacząć bić brawo, ponieważ system spełnia swoje zadanie - kredki się nie łamią i dobrze temperują. Nie da się jednak ukryć, że dzięki niemu sam kolorowy rysik jest wąski.


Można je kupić niestety tylko w dwóch wersjach: 12 i 24 kolory. Dla jednych to wystarczając, dla innych zbyt mało. Ja posiadam ten mniejszy zestaw, który udało mi się kupić dokładnie za 20 zł na allegro. Normalnie ich ceny oscylują w granicy 40-55 zł za mały zestaw, a duży ok 80-100 zł. Nie sposób się nie zgodzić, że trafiłam całkiem przez przypadek na super okazję, obok której nie mogłam przejść obojętnie. Sam design kredek jest standardowy co oznacza, ze kolor kredki odpowiada kolorowi rdzenia. Drewno, z których zostały zrobione pochodzi z certyfikowanych lasów zarządzanych w sposób zrównoważony (taka informacja została podana na pakowaniu), więc Staedtler myśli nie tylko o zyskach, ale i o ekologii. Obudowa została pokryta unikalną, miękką i antypoślizgową powierzchnią. Ciężko mi stwierdzić co to dokładnie jest (jakaś farba), ale daje matowe i niespotykane wykończenie. Trochę niewypał, ponieważ pod wpływem użytkowania i być może ciepła jaką wytwarza dłoń, powierzchnia ta  zaczęła się lekko ścierać i łuszczyć. Nie podoba mi się to.

   
     Na budowie kredki oprócz miejsca produkcji, marki,  unijnego certyfikatu, jakiegoś kodu i numeru artykułu znajdziemy także ramkę z napisem name, sugerującym możliwość podpisania do kogo należą. Poprzez to dochodzimy do użyteczności kredek tzn. dla kogo są przeznaczone. Można wysnuć wnioski, że są to po prostu kredki szkolne. Na stronie internetowej Staedtler nie doszukamy się artystycznych przesłanek, ale kto zabroni?



   Koniecznie muszę wspomnieć o fajnym opakowaniu. Plastikowy box chroni kredki przed wypadnięciem czy złamaniem nie tylko poprzez 12 przegródek na każdą kredkę osobno, ale także poprzez zatrzask, który na pewno sam się nie otworzy. Fajniejsze rozwiązanie aniżeli metalowe pudełko. Dużym plusem jest możliwość postawienia pudełka. Spodnia warstwa opakowania zgina się w połowie i zapina z górną dzięki czemu łatwiej jest je wyciągać.  Czyż nie prezentują się lepiej?


     Jak już wspomniałam Ergosofty mają ograniczoną liczbę kolorów do 24, jednak można byłoby nimi już uzyskać fajne efekty. W pełnym secie widać więcej niż jeden odcień konkretnego koloru. Dużym plusem jest kolor łososiowy (ciałowy, zwał jak zwał), który możemy dostać już w małym opakowaniu, a którego zwykle brakuje nam przy rysowaniu portretu. Kredki te są na bazie wosku (tak jak np. Derwent Coloursoft czy Prismacolor Premier), oznacza to, że spoiwem łączącym jest wosk a nie jak w przypadków np. Polycolorów Koh-i-noor - olej. Gdy sięgnęłam po nie po raz pierwszy to poczułam lekką dezorientację, ponieważ dają wrażenie "suchego" kolorowania, z którym wcześniej się nie zetknęłam, ponieważ zwykle używam kredek na bazie oleju. 

Wzornik producenta 24 kolorów

Mój wzornik 12 kolorów




     Na samym początku miałam wrażenie, że kolory są mało soczyste, wręcz wyblakłe. Jednak takie odczucia mijały wraz z kolejną warstwą dzięki, której barwy nabierały wyrazistości choć uważam, że mogłyby być lepsze. Rdzeń na bazie wosku powoduje, że kredki dobrze się rozprowadza i miesza. Dużym plusem jest możliwość zatemperowania kredki do ostrego szpicu, który nie na pewno nie złamie się przy pierwszym kontakcie z kartką, z czym zawsze mam problem (ciężka ręka).
     Poniżej praca w 100% narysowana tylko 12 kredkami ergo soft (i pierwszy w ogóle pełny portret w kolorze!). Najbardziej zależało mi na odwzorowaniu skóry i jestem w 100% przekonana, że może to się udać tylko trzema kolorami z zestawu: beżowym, pomarańczowym i brązowym.

Styl Oly

Dodatkowo pojedynczymi kredkami posługiwałam się w innych rysunkach np.

Używałam kredki czerwonej, czarnej i różowej z zestawu,.
Jestem zadowolona z zakupu, choć żałuję, że nie udało mi się dostać większego zestawu, który daje większe możliwości.

Plusy:
  • rdzeń chroniący przed złamaniem
  • plastikowy box 
  • kredki dobrze prowadzi się po kartce i fajnie się mieszają
Minusy:
  • ograniczona dostępność
  • tylko 24 kolory
  • nie do końca soczyste kolory
Ocena: 7,5/10

sobota, 12 marca 2016

Malowanie mebli z płyty mdf na biało

Stwierdzenie: "O pewnie, najlepiej wyrzucić!" idealnie wpisuje się w tematykę tego posta, który odbiega od motywu przewodniego bloga.  Lubię starym, wysłużonym rzeczom nadawać tzw. drugie życie (choć teraz już wiem, że nad niektórymi  trzeba się porządnie, bardzo porządnie zastanowić). W ciągu malowania mebli wymyśliłam trzy nowe litanie, dorobiłam się kilku zmarszczek a oczy z bezsilności wytrzeszczałam co 5 minut, bo wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedno małe ale...

Meble w kolorze "rudym" (olcha miodowa), które stoją od ponad 10 lat zaczęły mnie drażnić - wygląd i niepraktyczność w małym pomieszczeniu.  Ponadto pokój znajduje się  od wschodu, więc promienie słoneczne docierają tu tylko do południa, potem nastaje ciemnica. Wyjścia były dwa, albo kupuję nowe albo przemaluję na jaśniejszy kolor. Jak zaczęłam podliczać koszty mebli na wymiar (bo tylko takie wchodziły w grę) to ochota na zmiany od razu mi przechodziła. "Przecież wcale ich aż tak nie potrzebuję", " kupię nowe, a kto wie ile jeszcze pomieszkam w domu?" i uwaga moja najlepsza wymówka "malowanie wyniesie mnie na pewno mniej i jeszcze zostałoby na Polychromosy albo/i Prismacolory" (dla niewtajemniczonych to kredki, których komplet kosztuje ok 700 zł). Sprawa sama się rozwiązała, jestem małą sknerą - malujemy. Powyższe informacje należy czytać z przymrużeniem oczu, oczywiście. ;) Tak więc, do rzeczy - malowanie mebli na biało w praktyce.

Do sprawy podchodziłam kilka razy ze sporym powątpiewaniem. Nie wiedziałam ani jaki będzie efekt końcowy, ani czy farba nie będzie "złazić". Przeszperałam Internet wzdłuż i w szerz na ten temat.  Wybór padł na farbę akrylową do malowania drewna i metalu. Przez bardzo długi czas byłam zdecydowana na farbę Flugger Interior High 20 (półmat), która zbierała same pozytywne opinie, jednak jej dostępność była mocno ograniczona. Wprawdzie znalazłam dwa salony w sąsiednim mieście, jednak plan się nie powiódł. Rozpoczęłam poszukiwania zamiennika - padło na Tikkurilę Everal Aqua Semi Matt 40 (również półmat). Cena za puszkę 0,9 L ok 50 zł. Farba ma przyjemny zapach, jest bardzo wydajna i szybko wysycha. 

Niestety wysiadły mi akumulatory w aparacie, więc jakość zdjęć nie jest powalająca. :(
Jak przygotować meble do malowania?
 - rozłożyć meble na części - zdjąć drzwiczki, wykręcić zawiasy itp.
- dokładnie umyć meble płynem do naczyń i poczekać do wyschnięcia w celu usunięcia zabrudzeń
- przeszlifować papierem ściernym gruboziarnistym, a następnie wygładzić powierzchnię  papierem drobnoziarnistym
- odpylić

Meble były w dosyć dobrym stanie (normalne obicia, które powstają wskutek użytkowania), w żadnym miejscu okleina nie odchodziła itp. Według tego co napisane jest na puszce, nie jest konieczne użycie podkładu pod farbę tzw. primera, który ma na celu zwiększenie przyczepności farby do podłoża (to ma zapewnić w jakimś stopniu szlifowanie) - tak należy traktować pierwszą warstwę. Osobiście żałuję, że jednak  przekornie tego nie zrobiłam. Nie mam żadnej gwarancji, że farba rozprowadzałaby się  lepiej, jednak na pewno ten zabieg by nie zaszkodził.  Dlaczego o tym wspominam?

Podczas malowania zwróciłam uwagę na to, że farba w niektórych miejscach "nie łapie" tak dobrze jak w innych. Wraz z nakładaniem kolejnych warstw, miejsca te zostawały jakby niedomalowane, prześwitujące. Skutek tego taki, że w sumie każdy mebel malowany był 7-8 razy! Zdaję sobie sprawę, że wpływ na to miał także ich ciemny kolor jednak, gdyby nie te prześwity mogłabym malowanie zamknąć na 5. Zapytałam Tikkurilę na Instagramie  w czym tkwił problem, jednak po opisaniu problemu nabrali wodę w usta i nie dostałam już żadnej odpowiedzi. Trzeba liczyć około puszki na jeden mebel, co przy jej cenie wcale nie wygląda tak kolorowo.


Jak malować?

- malowałam cienkie warstwy wałkami z gąbki (inne zostawiały włoski i paprochy), które co jakiś czas trzeba wymieniać na nowe - odkształcają się
- we wszelkich zakamarkach wspomagałam się pędzelkiem - ważne, żeby nie nakładać nim zbyt wiele farby, która będzie spływać i zasychać w postaci zacieków oraz żeby nie wypadały z niego włoski
-  po wyschnięciu warstwy, a przed nałożeniem kolejnej warto oczyścić papierem drobnoziarnistym powierzchnię - zawsze przyklei się jakiś pełech
- dziennie nakładałam 3 warstwy - rano, popołudniu i na noc - producent zaleca co 6 godzin, przy pierwszych warstwach się tego trzymałam, przy 5 i kolejnej już skracałam ten czas do 4/5, później meble i tak wysychały całą noc.


Muszę zaznaczyć, że blat biurka malowany był zupełnie innym rodzajem farby. Ze względu na spore użytkowanie i częste zmywanie do pomalowania użyłam farby olejno-ftalowej Śnieżka Supermal, która jest (powinna być) znacznie bardziej odporna na środki czyszczące i obdarcia. Pierwsza warstwa schnie ponad 12 godz. Zapach okropny, zwłaszcza jak nie można otworzyć okna na oścież, bo pada deszcz (kto maluje przy takiej pogodzie w ogóle??!). Mało tego, substancje, które unosiły się w powietrzu chyba spalały się w ogniu podczas gotowania czy palenia się świecy w domu  - zapach spotęgowany. Przechodząc do plusów to farba dobrze kryje, po 3 warstwach zero prześwitów.

EDYCJA: na biurku miałam położoną czarną podkładkę z tworzywa sztucznego, która odbiła się na żółto! Po 1,5 roku przetarłam blat papierem i pomalowałam 3 warstwami Tikkurilą.


Oczywiście nie obyło się bez gaf np. półki wyciągnięte z szafki i malowane osobno, nie chciały się później wsunąć się na swoje miejsce. Co zrobiłam? Popchałam. Na siłę. Skutek tego był taki, że zdarłam farbę do spodu w tym miejscu. Mina bezcenna. Warto również sprawdzić przed rozkręceniem zawiasy, czy są w dobrym stanie i czy np. drzwiczki o siebie nie ocierają.


Plusy:
- o wiele  niższe koszty niż nowe meble
- satysfakcja - zrobiłam to całkiem SAMA
- ładnie wygląda i +10 do jasności

Minusy:
- dziwne krycie farby i duża ilość warstw (nie ma to aż takiego znaczenia przy półce czy małych meblach, jednak przy całym komplecie niedowład ramienia murowany)

Koszt: ok. 300 zł za farby, wałki itd. (na biurko, szafkę z półkami i 2 szafy na ubrania).