Dzisiejszą recenzję mogłabym z czystym sumieniem nazwać magiczną! Tak, dobrze czytacie magiczną. Z czym Wam się kojarzy magia? Dla mnie osobiście to niezliczona ilość kolorów, które mieszają się ze sobą bez ograniczeń. Namiastkę takich cudów, możecie sprawić sobie kredkami Koh-i-noor Magic Trio dzięki, którym choć na chwilę odczujecie na własnej skórze odrobinę iluzji. Pewnie zastanawiacie się co ona ulicha wypisuje, ale jak inaczej nazwiecie sytuację, jeśli trzymając w dłoni jedną kredkę, rysujecie trzema? Cofając się kilkanaście lat wstecz, pamiętam takie grube długopisy, które wewnątrz miały 10 wkładów z różnymi kolorami i na siłę próbowałam wcisnąć kilka na raz dla uzyskania lepszego efektu. Sytuacja porównywalna, ale do rzeczy. Kredki Magic można zakupić w komplecie po 6, 12 i 24 sztuk (te znajdują się w metalowym pudełku). Na urodziny kupiłam siostrzeńcowi zestaw 12 sztuk w kartonowym pudełku. Zapłaciłam za niego (dokładnie nie pamiętam), ale ok. 36-38 zł bez przesyłki. Warto wspomnieć, że kredki można również dostać w limitowanej, świątecznej wersji bezdrzewnej progresso. Ponadto kredki Magic są również dostępne pojedynczo w standardowym sześciokątnym kształcie.
Magic Trio to kredki z serii jumbo czyli po prostu grube o średnicy 10,4 mm o trójkątnym przekroju 5,6 mm. Ergonomiczny kształt zapobiega sturlaniu się kredki z blatu, jednak mi nie przypadł do gustu. Podczas rysowania lubię przekręcać kredki w dłoni, a Magic daje mi tylko 3 możliwości. Nie jest ich wada, tylko moje subiektywne widzimisię. Oprawa wykonana jest z wysokiej jakości drewna, które następnie zostało polakierowane. Design kredek przyciąga uwagę i mi kojarzy się z wodnym malowaniem paznokci water marble. Ze względu na grubość potrzebujemy większej temperówki i wprawy, bo na początku idzie to opornie. Moja strugaczka jest odpowiednia dla ołówków lub kredek o średnicy do 17 mm firmy Koh-i-noor w cenie dość opornej 9,90 zł. Temperowanie kredek wbrew temu co mogłoby się wydawać to nie taka łatwa sprawa. Kształt kredek powoduje, że czynność ta może się "zacinać". Nie wolno na siłę łamać tego oporu, bo drewniana oprawa może po prostu pęknąć (tak się stało jedną kredką na długości ok 2 cm).
Cała niezwykłość kredek Magic Trio tkwi w ich sztyfcie. W każdym z nich można dostrzec, albo trzy odcienie tego samego koloru albo trzy różne barwy, które ze sobą współgrają. Mam zestaw 12 kredek, ale można powiedzieć, że jest ich aż 36. Przerost koloru nad ilością. Poszczególne pigmenty w rysiku nie są ułożone równolegle wzdłuż całej kredki, lecz tworzą ok. półcentymetrowe "plamki". Zmiana koloru nastąpi poprzez zużycie/starcie jednej plamki lub okręcenie kredki w dłoni.Nie wiem, czy jest to zrozumiałe w 100%, ale przekonacie się sami jak złapiecie kredki w dłoń. Kredki są dobrze napigmentowane a kolory żywe i intensywne. Szczególnie go gustu przypadły mi dwie kredki z tego zestawu, mianowicie żółto-zielona i jasnoniebieska (2 i 3 na zdjęciu). Do zestawu dołączony został blender do kredek (biała kredka), co jest dużym plusem, bo takiego gratisu nie znajdziemy w innym zestawach tej firmy. Bledner jest wynalazkiem, który ma za zadanie połączyć ze sobą różne kolory czy odcienie, tak by przejścia między nimi były łagodne i niezauważalne dla oka. Poniżej stworzyłam wzornik kolorów w kilku wersjach:
- kratki - standardowe cieniowanie
- koła - kredki zostały potraktowane na koniec blenderem
- zygzaki - dosyć mocny nacisk na kartkę w celu wydobycia wszystkich pigmentów (porównywalny z oryginalnym wzornikiem jaki znajdziemy na opakowaniu kredek).
Starałam się używać kredek w różny sposób, tak aby wydobyć z nich wszystko co najlepsze. Ich istota najlepiej jest zauważalna w ostatnim z nich. Wszystkie pigmenty się wtedy ładnie eksponują i są zauważalne dla oka. Cieniowanie nimi w standardowy sposób nie przypadło mi do gustu. Odniosłam wrażenie, że niektóre kolory (np. 9 czy 12) rysują w dosyć tępy sposób i są mniej miękkie niż inne (np. 8). Moim zdaniem są to kredki o średnim stopniu twardości, porównując je z Modeluzami czy Polycolorami. Podobne wrażenie odniosłam w stosunku do niektórych kredek Progresso, które opisywałam jakiś czas temu (o dziwo też chodziło o róż). Rozcierając kredki blenderem, ich magia pryska, bo poszczególne odcienie gubią się, dlatego ten zabieg wydaje mi się totalnie zbędny. Nie będę ukrywać, że moje rysowanie kredkami na dzień dzisiejszy odznacza się (ładnie to ujmując) większym (niż konieczny) naciskiem na kartkę, co psuje niektóre efekty i nie wykorzystuje wszystkich zalet Magic Trio. Jestem pewna, że "lżejsze" dłonie, będą potrafiły wypracować ciekawe przejścia, ponieważ kredki dobrze się za sobą łączą. Poniżej dodatkowo możecie zobaczyć, jak z kredkami radzą sobie gumki do mazania, które aktualnie mam w posiadaniu, W tym wypadku bitwę z pomyłką wygrałaby gumka w ołówku Koh-i-noor Era oraz miękka, znana wszystkim ze szkoły Factis.
Aby nie być gołosłownym postarałam się stworzyć jakiś rysunek omawianymi kredkami, Padło na szybki krajobraz z głowy, rysowany krótkimi i długimi, mniej lub bardziej kontrolowanymi kreskami. Zależało mi, żeby pokazać intensywność kolorów oraz ich połączenie w kredce, więc rysunek sam w sobie nie powala ani wykonaniem, ani pomysłem. :)
Zalety:
Dla kogo te kredki? Wydaje mi się, że kredki lepiej spożytkują osoby kreatywne, którym nie zależy na realizmie (czyli to nie ja). Dzieciaki również będą mieć frajdę, głównie poprzez rozmiar kredek (jak złapią to poczują) i nie do końca kontrolowaną zmianę koloru (takie czary).
Zalety:
- sam pomysł połączenia kilku kolorów w jednym sztyfcie,
- design kredek i napigmentowanie,
- przystępna cena ,
- blender do kredek dołączony do zestawu.
Wady:
- konieczność zakupienia dodatkowej temperówki,
- niektórymi kredkami ciężko wypracować estetyczne cieniowanie.
Ogólna ocena: 6,5 /10
Myślałam, że gorzej wypadną, ale jak się okazało nie są bardzo złe. Może za jakiś czas spróbuję współpracy z nimi.
OdpowiedzUsuńByć mże inni będą potrafili z nich wycisnąć coś więcej. :) Dla mnie rozmiar jumbo je dyskwalifikuje.:)
OdpowiedzUsuń