Wszystkie zestawy kredek jakie posiadam są czeskiej firmy Koh-i-noor, która przyciąga jakością swoich produktów, ceną oraz dostępnością. Rysowanie kredkami to nie jest mój konik, jednak dziwna mania posiadania tych kolorowych przyborów sprawiła, że trochę ich się już nazbierało. W związku z tym postanowiłam opisać swoje doświadczenia z nimi i subiektywne opinie, które wykształciły się pod wpływem użytkowania.
Pierwszy kompletny zestaw kredek jaki kupiłam to bezdrzewne Progresso w liczbie 24 sztuk. Kredki są ułożone warstwowo w dwóch plastikowych kasetkach, w których każda kredka ma swoje miejsce, więc można je ładnie poukładać i posegregować odcieniami, tak jak widać na zdjęciu. Moje kartonowe pudełko, w które wsuwa się kasetki, swoje już przeszło, więc mocno traci na atrakcyjności. Biorąc opakowanie do ręki, pewnie będziecie lekko zdziwieni, bo dosyć sporo waży. W sieci można znaleźć ten zestaw w innym opakowaniu, na dzień dzisiejszy nie wiem czy produkowane są w kilku, czy to jest starszy design (ale raczej to drugie).
Kredki Progresso można kupić w trzech rodzajach zestawów: po 6 sztuk, 12 i 24. Za swój zestaw zapłaciłam chyba 36 zł. Ogólnie ceny oscylują między 32-40 zł. Największy zestaw prezentuje zadowalającą gamę kolorów i ich odcieni. Szczególnie do gustu przypadły mi odcienie zieleni i niebieskiego. Mam mieszane uczucia co do róży i fioletów, są bardzo stonowane. Nie lubię nimi pracować. Poniżej wykonałam wzornik kolorów, oznaczając je konkretnym numerem, który został wydrukowany na każdej z kredek. Jak widać, kredki są dobrze na pigmentowane, co skutkuje bardzo żywymi, soczystymi barwami. Warto wspomnieć, że nie są to typowe kredki artystyczne. Na stronie producenta oznaczone są jako szkolny asortyment, więc nasycenie kolorów to bardzo duży plus. Znam kredki polskiego producenta, które uchodzą za dobre i mają swoją cenę, jednak są tak słabo napigmentowane, że rysunki dziecka z pierwszej klasy podstawowej były dla mnie ledwo widoczne, mimo iż maluch lubi docisnąć kredkę do kartki "od serca".
Progresso są specyficzne, nie posiadają drewnianej oprawki jak większość kredek czy ołówków, a przecież do tego każdy z nas jest przyzwyczajony. Kredki w całości wykonane są z kolorowego sztyftu, który został pokryty warstwą bezbarwnego lakieru, więc teoretycznie są w 100% zużywalne. Przynajmniej do tej wielkości, do której mamy jeszcze możliwość odpowiedniego trzymania ich w dłoni. Być może sprawę ułatwiły by przedłużacze do ołówków, jednak nie wiem czy ich średnica jest odpowiednia do tych, które są dostępne na rynku (Koh-i-noor nie ma swoich przedłużaczy). Dodatkowo kredki nie rozmazują się, oraz nie brudzą rąk.
Według producenta kredek można używać w różnoraki sposób. Przede wszystkim Progresso można temperować w standardowych temperówkach, więc ostry szpic sztyftu dobrze sprawdza się w rysowaniu różnego rodzaju detali. Z drugiej zaś strony, brak drewnianej oprawy sprawia, że pod odpowiednim kątem można ich używać do pokrywania większych powierzchni. Po prawej stronie możecie zobaczyć różnego rodzaju kreski jakie można nimi stawiać. Numer 1 to kreska narysowana kredką zatemperowaną na ostry szpic. Dwójka została nakreślona kredką, którą przez pewien czas używaliśmy, np. do pokolorowania jednego okienka we wzorniku. Ostatnia krecha odnosi się właśnie do rysowania pod małym kątem, całym bokiem odsłoniętego sztyftu, który w zwykłych kredkach zostałby pokryty drewnem. Rysowanie w ten sposób większych powierzchni osobom bardziej wymagającym raczej nie przypadnie do gustu, ponieważ w ten sposób nie uda się stworzyć jednolitego tła.
Producent na opakowaniu pokazuje również inną metodę wykorzystywania Progresso. W tym wypadku stwierdzenie zużywalność w 100% jest jak najbardziej uzasadnione, bo wykorzystujemy tzw. strużyny. Temperując zwykłą kredkę, jako produkt uboczny otrzymujemy charakterystyczne ścinki czy serpentyny, jeśli komuś się uda zrobić to jednym ciągiem. W kredkach bezdrzewnych otrzymujemy charakterystyczny pyłek, który możemy rozmazywać palcem na kartce. Na zdjęciu po lewej, u góry możecie zauważyć dodatkowo lakier, którym pokryte są kredki, jak widać oddziela się od od reszty bez zarzutu.
Poniżej nagrałam krótki filmiki jak bawić się opisywanymi strużynami. Rozmazywanie palcem tych pyłków daje lepszy efekt cieniowania większych powierzchni niż robienie to samą kredką. Zdecydowanie jest bardziej jednolite, a strużyny różnych kolorów ładnie się ze sobą łączą. Filmik nie jest może idealny, ale chciałam Wam jakoś urozmaicić tą notkę. (PS. duże przepraszam za "artystyczny nieład" na biurku podczas nagrywania).
Oprócz wzorników chciałam również pokazać jak kredki Progresso wypadają na tle innych kredek tego samego producenta: kredek akwarelowych Mondeluz i artystycznych Polycolor. Wybrałam dwa kolory: pomarańczowy oraz czarny i wypełniłam nimi okręgi. Po poniższym skanie widać, że barwy są podobnie nasycone. Z porami kartki Progresso radzi sobie na średnim poziomie, lepiej niż kredki akwarelowe, jednak nie dorównuje Polycolorom. Nie da się rysować warstwami, powierzchnia robi się woskowata, śliska.
Inną kwestią, na którą warto zwrócić uwagę na mieszanie, łączenie się kolorów. Dosyć żmudna z nimi praca, w skali od 1 do 5 dałabym 3,5. Połączyłam kolor różowy i fioletowy a następnie potraktowałam je blenderem do kredek tej samej firmy. Efekt "po" znacznie lepszy. A wygląda to tak.
Ostatnia próba dotyczy gumowania. Kredek nie da się wymazać w 100% jednak lekkie poprawki są możliwe. Wykorzystałam gumkę chlebową i w ołówku Koh-i-noor, miękką Factis i gumkę w ołówku niemieckiej firmy Faber-Castell. Najgorzej poradziła sobie gumka chlebowa, 3 następne na dosyć wyrównanym poziomie, zobaczcie sami.
Teraz przejdę do najgorzej części, czyli wytrzymałości kredek. W różnych opisach doczytałam się stwierdzenia "nie łamią się" - guzik prawda. Progresso, ze względu na swoją budowę są dosyć ciężkie (ba, całe pudełko to dosyć spora waga), jednak zdarza się, że nic ich nie powstrzyma przed sturlaniem się biurka. Zetknięcie z podłogą może spowodować, że podniesiecie nie jedną kredkę, lecz już dwie. Ponadto mi kredki łamią się w ręce. Fakt, słyszałam już nie raz, że mam kowalską rękę i czasem mocniej docisnę, jednak jestem zawiedziona ich łamliwością. Z całego zestawu złamanych mam już 9 sztuk. Serce się kraja. Pocieszający jest fakt, że nie tylko ja "podwajam kredki". Taki sam zestaw kupiłam 5-letniej siostrzenicy i sytuacja jest podobna.
Do czego ja używam kredek Progresso? Zacznę od tego, do czego ich nie używam, mianowicie do rysunku realistycznego. Do tego służą mi już wspomniane Polycolory. Progresso zaś wspomogły mnie przy tzw. plamkowych tle. Chodzi mi o efekt drugoplanowy, rozmazany. Użyłam ich przy rysunku
hortensji (zielone tło) o
raz portrecie piłkarzy (trybuny) FC Barcelony , gdzie zużycie było spore.
Ponadto używałam do rysowania postaci animowanych w całości lub w części:
Dla kogo są więc kredki Koh-i-noor Progresso? Po pierwsze, mogą się po nie pokwapić osoby, które zaczynają przygodę z rysunkiem i nie do końca są przekonane czy w ogóle kredki to ich świat. Ja nie żałuję, że zakupiłam Progresso, czasami to własnie one ratują mnie z opresji, zresztą do wykonania tła takiego jak opisywałam wcześniej szkoda byłoby mi szybciej zużywalnych Polycolorów. Po drugie, kredki te to dobry pomysł dla dziecka powyżej 7 r. ż., które wykazuje zainteresowanie rysowaniem. Żywe barwy mogą zachęcić do rozwijania pasji. Napisałam powyżej, bo uważam, że młodsze dzieci mogą szybciej łamać kredki, po prostu. Na pewno nie nadają się jako asortyment szkolny do codziennego noszenia w plecaku. Biorąc pod uwagę, ile waży torba dziecka w podstawówce, warto oszczędzić dzieciakom dodatkowego ciężaru. Do użytku domowego jak najbardziej. Podsumowując postaram się wypisać wady i zalety.
WADY:
- łamliwość
- niewystarczające dla wymagających pasjonatów rysunku nie mówiąc już o artystach
- brak możliwości jednolitego cieniowania
ZALETY:
- są po prostu ładne :)
- cena i dostępność
- wysokie napigmentowanie sztyftu
- możliwość różnego użytkowania, wykorzystywanie strużyn
Ogólna ocena: 7,5/10
Mam nadzieję, że recenzja się Wam przyda i chętnie będziecie czytać następne.