Zawsze marzył mi się rysunek wielkich formatów na ścianie, oczywiście taki spod mojej ręki. Duże formaty onieśmielają, nigdy nie wzięłam do ręki kartki większej niż A3, a teraz? Przyniosłam brystol 100 na 70 cm, czyli największy jaki był na stanie w sklepie plastycznym. Na portret takich rozmiarów bym się nie zdecydowała, ryzyko sponiewierania proporcji rośnie z każdym cm kartki. Tematyką dziś nie zaskoczę, bo to kolejny post związany z pejzażem górskim, jednak zmieniłam medium na suche pastele. Zło w czystej postaci! Takiego bałaganu podczas rysowania na podłodze nie miałam nigdy. Tak, na podłodze, bo biurko mam zdecydowanie za małe. Pastele pylą bardziej niż kwiaty na wiosnę, białe meble zamieniły się w monochromatyczną mozaikę w odcieniach szarości. Może ogrom brudu wynikał z braku wiedzy na temat posługiwania się pastelami, bo w moim wykonaniu to była totalna improwizacja. Stawiałam kreski, rozcierałam na potęgę, zdmuchiwałam pyłek na każdą stronę świata. Nie wyglądało to zachęcająco na samym początku, bo korzystałam z pasteli kupionych z Lidlu parę lat temu, które leżały kurząc się na półce. Biel wcale nie wyglądała jak śnieg na ciemnoszarym papierze. Uratowałam sytuację biegnąc na następny dziś do plastycznego kupując zestaw 12 szarych odcieni od Koh-i-noor i dla przezorności białą farbę akrylową.
W trakcie rysowania starałam się w miarę odwzorować refkę, jednak po wykonaniu połowy odpuściłam. Suche pastele średnio się nadają do mega szczegółowych rysunków (przynajmniej nie te w sztyfcie, w ołówku nie posiadam), dlatego puściłam wodze wyobraźni i dalej zaznaczałam kolejne szczyty "na żywca" na bieżąco zagłębiając się w zdjęcia i rozpracowując taniec światła i cieni z średnim skutkiem. Na stówę można się przyczepić do przynajmniej kilku rzeczy, ale ja po prostu jestem zadowolona z tego co wyszło. Co nie spojrzę na panoramę, to się uśmiecham pod nosem. To chyba dobry krok do akceptowania swojej twórczości, co?
My high hopes
- wielkość: 100x70 cm
- media: pastele Koh-i-noor Toison d'or, biała i czarna farba akrylowa
A Wy lubicie rysować pastelami, jakieś wskazówki? I dajcie znać jak Wam się podoba mój "maluch"!
To było bardzo ciekawe doświadczenie, aż mam ochotę na więcej! :D Posprzątałam pobieżnie, ale moje skarpetki od spodu mówią, że warto zrobić to jednak jeszcze raz (dziadowstwo wychodzi z każdego zakamarka!). :) Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWow, obraz imponujący! Gratuluję! Podoba mi się też pomysł z łączeniem różnych technik :).
OdpowiedzUsuńDawno temu sporo rysowałam pastelami, więc mam jakieś tam doświadczenia, może moje uwagi będą pomocne? - przede wszystkim uważam, że jeśli chodzi o podłoże, to brystol nie jest dobrym wyborem, jest zbyt gładki. Znacznie lepsze są papiery specjalnie dedykowane do pasteli, albo jakieś inne, ale bardziej szorstkie, porowate, matowe. Taki papier lepiej przyjmuje suchy pigment, więc i rysunek lepiej wygląda i mniej się to wszystko pyli. Po drugie - jeśli przeszkadza Ci sypiący się "puder" to może spróbuj używać pędzelka z wodą? Pastelami można malować tak jak kredkami akwarelowymi, czyli najpierw narysować pastelą a potem zamiast rozcierać palcem - rozprowadzić pigment wodą. Niektórzy wręcz nabierają mokrym pędzelkiem pigment roztarty na pomocniczej palecie. Ja sama wolę pastele na sucho, ale mistrzowie potrafią pastelami na mokro malować tak, że obraz wygląda jak fotografia - bardzo płynne przejścia tonalne i kolorystyczne, jakich nie uzyska się na sucho. I ostatnia sprawa - utrwalanie pasteli to ważna rzecz. Jeśli nie chcesz, żeby się przy byle dotknięciu coś osypywało (samemu można się ubrudzić i obrazek się niszczy), to warto spryskać obraz fiksatywą. Domowym środkiem jest lakier do włosów, chociaż nie polecam, można nieostrożnym psiknięciem zepsuć dzieło :).
Dziękuję za tak rzeczowy komentarz to postu. O niektórych sprawach jak porowaty papier do pasteli słyszałam, ale nie w tych formatach i nie na sztuki w małych sklepach plastycznych. O utrwalaniu fiksatywą również wiem (panoramę spryskałam jednak lakierem do włosów), jeśli zaplanuję kolejne rysunki tak sypkim medium na pewno się zaopatrzę. :) Natomiast o malowaniu pastelami pędzlem na mokro - pierwsze słyszę. Muszę doczytać. Rozcieranie na sucho u mnie nie dało żadnych pozytywnych rezultatów, miałam wrażenie, że włosie "ściąga" pigment.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Pastele są dość ciężkie, też kiedyś próbowałam, ale przerosły mnie. Patrząc na Twoja pracę, nie widać, że nie znałaś się z nimi wcześniej. Bardzo fajnie to wygląda i najważniejsze, żeby autorka była zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńZ okazji Black Friday zaopatrzyłam się w kilka kolorów więcej... więc chyba mimo brudu coś jeszcze nimi stworzę, albo będę stosować jako dodatek. :) Dziękuję! Zadowolenie ze swojej pracy to ważna rzecz, coraz częściej się przekonuję, że nie warto pod sobą kopać dołków i szukać wiecznie minusów w swojej twórczości. Wyszło jak wyszło, lecimy dalej. Pozdrawiam w szary i deszczowy poniedziałek. :)
UsuńJestem pełna podziwu zarówno do formatu jak i medium :) pastele to zło :D
OdpowiedzUsuńZło na punkcie którego trochę się teraz zafiksowałam, więc może jeszcze z tej relacji wyjdzie coś pozytywnego. :D Dzięki, szybko za takiego kolosa jednak się już nie wezmę. :D
UsuńFajnie , że dodałaś zdjęcie ze sobą trzymającą arkusz. Wielu ludzi nawet nie potrafi sobie wyobrazić jak na blogu daje dopisek, ze praca jest formatu, np. 50×70 cm (mój ulubiony). Co do pasteli to przyjemnie się nimi pracuje. Kolory są żywe i nasycone. W ogóle polecam pastele w kwadratowych sztabkach - można pokusić się nimi l robienie detali. A skończona pracę polecam utwardzac , np. lakierem do włosów. Kolory nieco zbledną, Ale lakier po wyschnięciu pozwoli na nałożenie tak jakby kolejnej warstwy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, to ujęcie dopiero pokazuje wielkość formatu, bo na ścianie czy podłodze w ogóle nie widać tych centymetrów. :)
Usuń