Jednym z trzonowych produktów Faber-Castell są tzw. zielone ołówki, znane wśród artystów różnej maści. Made in Germany sygnalizuje odbiorcom niemiecką jakość, do której część z nas już dawno przywykła. Ołówki Castell 9000 zostały wprowadzone na rynek w 1905 roku przez hrabiego Aleksandra von Faber-Castell i po ponad 110 latach nadal cieszą się niezwykłą popularnością. Trochę zeszło mi z tą opinią, a to dlatego, że potrzebowałam narysować więcej niż jedną solidną pracę. Po drodze spaliłam portret, który był praktycznie na finiszu i musiałam zacząć zabawę od początku. Ołówki to przecież moje podstawowe przybory, musi być perfekcyjnie.
Co obiecuje producent:
- idealnie nadają się do pracy artystycznej i w wysokim kontraście,
- bezpieczne dla środowiska i zdrowia,
- powierzchnia pokryta lakierem na bazie wody,
- specjalna metoda klejenia SV na całej długości ogranicza łamanie grafitu,
- drewno pochodzi z lasów zarządzanych w sposób zrównoważony.
- idealnie nadają się do pracy artystycznej i w wysokim kontraście,
- bezpieczne dla środowiska i zdrowia,
- powierzchnia pokryta lakierem na bazie wody,
- specjalna metoda klejenia SV na całej długości ogranicza łamanie grafitu,
- drewno pochodzi z lasów zarządzanych w sposób zrównoważony.
Rysując przez długi czas tymi samymi ołówkami, trochę ciężko przestawić się na "sprzęt" innego producenta, ponieważ działamy już w sposób intuicyjny i wiemy, którego stopnia twardości użyć, żeby uzyskać upragniony efekt. Ciężko mi się przyzwyczaić do zielonych ołówków, które mają trochę też inny "feeling". Równie dziwnie jest przesiąść się z kredek na bazie oleju na kredki na bazie wosku, ale najpierw zajmę się sprawami stricte technicznymi.
Ołówki Castell 9000 zapakowane są w estetyczne, ciemnozielone, metalowe pudełko. Wzrok przyciąga dynamiczny szkic charakterystycznego dla producenta rycerza w zbroi. Opis w kilku językach, bez polskiego odpowiednika. Widok jest jeszcze bardziej interesujący po otwarciu wieczka, które dosyć mocno "trzyma". Jak wspomniałam we wcześniejszym poście, otwierasz pudełko i czujesz się jak profesjonalista. Po lewej stronie widnieje złota ilustracja pałacu rodu Faber-Castell w Stein niedaleko Norymbergi i krótki opis o ponad 100 letniej tradycji i jakości ołówków. W środku znajduje się także mała broszurka opisująca inne produkty.
Ołówki mają standardowy sześciokątny kształt oraz są pokryte zielonym, błyszczącym lakierem na bazie wody, na którym mienią się złote napisy. Faber-Castell przy produkcji ołówków stosuje specjalny patent klejenia SV (z niem. Sekuralverfahren), który polega na tym, że grafit jest przyklejony do drewnianej otoczki na całej długości, a nie np. tylko w jednym miejscu. Zastosowanie takiej techniki ma na celu niwelowanie łamania się czy pękania ołówka, jego lepsze prowadzenie i temperowanie. Faktycznie ołówki Castell bardzo fajnie się ostrzy a grafit nie łamie się i nie kruszy. Producent nie poleca (na oficjalnej stronie) stosowania elektrycznych temperówek, wskazując na standardowe ręczne strugaczki lub ostrzałkę.
Ołówki Castell 9000 dostępne są w 16 stopniach twardości od 6H do 8B. Do wyboru mamy dwa sety po 12 ołówków: Design (5H-5B) przeznaczony bardziej do rysunku technicznego oraz Art (2H-8B) do rysunku artystycznego. Można je kupić również na sztuki lub różnych innych w kompilacjach np. pakowane po 3 na blistrze, 6 ołówków w metalowym opakowaniu, w wersji jumbo czy zestawach mieszanych. Cena za jeden ołówek oscyluje w granicy 3,50 zł - 4,50 zł, zaś komplet 12 sztuk można kupić za mniej więcej 50-60 zł.
Nie istnieje międzynarodowy standard produkcji ołówków w określonej skali twardości, oznacza to, że każdy producent sam określa jak miękkie będą jego ołówki, mieszając w odpowiedniej proporcji grafit z gliną. Przyjęto, że ołówkowi o nr 2 odpowiada ołówek Castell oznaczony literką B. Wspomniałam o tym, ponieważ rysując odniosłam wrażenie, że ołówki Castell różnią się tak o jeden (a może i dwa) stopień w porównaniu do ołówków Koh-i-noor Toison d'or, których używałam do tej pory. Oznacza to, że np. ołówek Castell 3B zostawia podobny odcień do ołówka 5B Koh-i-noor. Poniżej porównałam kilka ołówków 2B: zielony Castell 9000, ołówek FC Goldfaber, K-i-n Toison d'or oraz szary z serii 1860. Już na pierwszy rzut oka widać, że ten pierwszy jest najciemniejszy. Zarówno test i wzornik na górze został narysowany na gładkim, papierze technicznym.
Ołówki Castell 9000 dostępne są w 16 stopniach twardości od 6H do 8B. Do wyboru mamy dwa sety po 12 ołówków: Design (5H-5B) przeznaczony bardziej do rysunku technicznego oraz Art (2H-8B) do rysunku artystycznego. Można je kupić również na sztuki lub różnych innych w kompilacjach np. pakowane po 3 na blistrze, 6 ołówków w metalowym opakowaniu, w wersji jumbo czy zestawach mieszanych. Cena za jeden ołówek oscyluje w granicy 3,50 zł - 4,50 zł, zaś komplet 12 sztuk można kupić za mniej więcej 50-60 zł.
Należy pamiętać, że papier również ma znaczenie w zachowaniu ołówków. Co do zasady, im gładszy papier i wyższa jego gramatura tym ołówki rysują ciemniej. Z tego powodu trochę uciekałam od kartek lepszej jakości, bo ołówki "wariowały". Na szczęście po przełamaniu pierwszych 10 lodów, polubiłam rysowanie na gładkim papierze i zaczęłam używać także twardszych ołówków takich jak H czy 2H, których na bloku rysunkowym nie potrzebowałam. Z tego zestawu nic się nie zmarnuje!
Wymazywanie ołówków nie stanowi większych trudności, choć według mnie trzeba więcej razy gumką pomachać w lewo i w prawo. Powyżej test jednego pociągnięcia za pomocą gumki Faber-Castell Perfection z białą końcówką (na górze) oraz Koh-i-noor Era (na dole). Ta pierwsza poradziła sobie gorzej od swojej koleżanki i pozostawia po sobie bardziej efekt rozmycia niż wyrazistej linii (ale i to się przydaje!). A na koniec crème de la crème, czyli prace wykonane zielonymi ołówkami. Portret Audrey niestety dokonał żywota, jednak udało mi się skończyć najważniejszą część przed zniszczeniem.
MOJA OPINIA O OŁÓWKACH FABER-CASTELL 9000:
Subiektywne odczucia są bardzo pozytywne. Jak napisałam na początku, dłuższą chwilę zajęło mi przestawienie się na ołówki Castell 9000, jednak po tym czasie współpraca z nimi przebiegała praktycznie bez żadnych zakłóceń. Grafit jest bardzo czysty, nie natrafiłam podczas cieniowania na żadne zanieczyszczenia, nic nie "drapało" i nie "szurało". Prowadzą się po kartce bardzo gładko i przyjemnie. Mam wrażenie, że łatwiej i za pomocą mniejszej liczby nałożonych warstw można uzyskać efekt jednolitego cieniowania. To moja największa zmora, więc radość jest nieoceniona. Werdykt jest prosty: 3x na TAK. :)
Plusy:
- opakowanie: wytrzymałość i ładny design
- praktycznie czysty grafit, bez szarpania i zanieczyszczeń
- ładnie się temperują
- na chwilę obecną moje ulubione ołówki
- praktycznie czysty grafit, bez szarpania i zanieczyszczeń
- ładnie się temperują
- na chwilę obecną moje ulubione ołówki
Minusy:
Nigdy nie używałam ołówków z Faber - Castell, ale chyba w końcu muszę je wypróbować, bo ołówki z Koh i noora i Derwentu nie do końca spełniają moich oczekiwań ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei Derwentów nigdy nie używałam, ale jestem ciągle na etapie poszukiwania "ołówka idealnego". Póki co zielone wygrywają. ;)
UsuńDerwentu nie polecam, bardzo się ślizgają, a w dodatku są dość jasne. Najciemniejszy z Derwentu 9B to jak z KHI 6B lub 7B.
UsuńTo dobrze, że nie kupowałam. :)
UsuńBardzo dobra recenzja ołówków! Może uda mi się je kiedyś samodzielnie przetestować. Na razie jednak od kilku dni szukam długopisu z gumką do smartfona, żeby móc sobie podczas podróży rysować na telefonie albo tablecie.
OdpowiedzUsuńBardzo przydatna recenzja. Dzięki!
OdpowiedzUsuń