Obrazy Zdzisława Beksińskiego intrygują, momentami przerażają i są niezrozumiałe. Szczególnie do gustu przypadł mi obraz z 1984 r. (bez tytułu), który przedstawia przytulające się wychudzone postacie. Nie wiem czy można podciągnąć to pod romantyzm, jednak we mnie wzbudza pozytywne emocje, które spowodowały chęć posiadania własnej kopii. Tuż po publikacji, oprócz miłych i przychylnych słów zebrałam kilka "negatywów" odnoszących się do łamania prawa autorskich. Według przepisów prawa kopiowanie obrazów jest legalne w zależności od tego czy twórca żyje lub ile czasu minęło od jego śmierci. Można tworzyć reprodukcje na sprzedaż, twórców, od których śmierci minęło więcej niż 70 lat, a jak wiadomo Beksiński zmarł w 2005 roku. Moje stwierdzenie w mediach społecznościowych "kto chce, bo nie mam już miejsca na ścianie", oraz komentarze innych osób odnoszące się do odpłatności i tego jak mam się cenić, mogły zostać pośrednio zrozumiane jako chęć zarobku przeze mnie. Po pierwsze, rysunek jest u mnie i póki co nigdzie się nie wybiera, po drugie zaś gdybym chciała sprzedać podałabym po prostu cenę. Kolejna sytuacja bardzo mnie rozśmieszyła, bowiem kobieta po 40-tce napisała do mnie wulgarną wiadomość, w której stwierdziła, że Beksiński to historia, a ja jestem idiotką, bo robię sobie z niego zabawę i przynoszę Polsce wstyd. Na chwilę obecną nie rozumiem o co dokładnie chodzi, ale wiem już co kobiety w średnim wieku robią na facebooku. Do rzeczy.
Szczegóły:
- rozmiar A3
- media: ołówki Koh-i-noor Toison d'or F-8B, gumka chlebowa, gumka w ołówku, wiszer, chusteczki higieniczne, patyczki do uszu Emotikon grin
- czas: dużo, bardzo dużo
Detale obrazu spowodowały, że postanowiłam po raz pierwszy sięgnąć po większy rozmiar kartki. Umiejscowienie postaci w centrum, tak by zmieściły się całe, zajęło mi dużo czasu. Tu się kolano nie zmieściło, tu zbyt wysoko zaczęłam itd. Po 4 kartkach udało mi się zaznaczyć ogólny zarys. Cieniowanie całego rysunku wykonywałam tak jak zawsze: ołówek F jako bazowy i kolejne warstwy w zależności od tego jak ciemna była powierzchnia. Dodatkowo (bo raczej tego nie robię) delikatnie rozcierałam powierzchnię patyczkami do uszu, bo zniwelować pory na kartce.
Wiedziałam, że nie mam polotu do jednolitego tła (nienawidzę tego), więc zastosowałam metodę stemplowania gumką chlebową, która pozostawia po sobie niejednolite, nieregularne, rozmyte, białe plamki. Najpierw cieniowałam standardowo, potem rozcierałam chusteczką i wiszerem a dopiero na sam koniec używałam gumki. Chciałam uzyskać efekt lekkiej "niechlujności".
Rozmiar A3 spowodował, że tym razem nie jestem w stanie "wrzucić" skanu. Nie udało mi się połączyć dwóch części bez brzydkich krech przez środek. Detale rysunku starałam się pokazać na zdjęciach.
Z tego co mi się wydaje to najbardziej szczegółowy rysunek do tej pory rysowałam (piszę to prawie za każdym razem wraz z nowym rysunkiem, chyba progress). Do rozmiaru A3 nie bedę jednak wracać często, bo nie mam gdzie tego trzymać, a standardowe A4 ląduje zawsze w segregatorze i nie poniewiera się po kątach.
Pisałam, że nie mam na niego miejsca? No przecież pisałam. :) |
A jednak mam skan, uratowali mi skórę w punkcie ksero za 1zł. ;)