poniedziałek, 19 stycznia 2015

Justin Timberlake - krok po kroku

     Justin Timberlake to niezmiennie od długiego czasu mój ulubiony wokalista, którego koncerty to imponujące przedstawienie, a utwory nuci się pod nosem. Nie bez powodu określa się go mianem president of pop. Nawiązując do innego młodego wokalisty o tym samym imieniu, zawsze stwierdzam, że.. niestety, ale Justin jest tylko jeden.  :) 
     Poniższy portret JT jest narysowany na podstawie zrzutu z jego oficjalnego do kawałka Tunnel Vision, gdzie przyjmuje charakterystyczną pozę jakby szukał odpowiedniego kadru do zdjęcia, śpiewając ...na oczach mam klapki, widzę tylko Ciebie. Uznałam, że to świetny motyw na portret z jeszcze jednego powodu, ale o tym napiszę później.
      Szkic wykonałam ołówkiem automatycznym Versatil 2 mm o mocno zaokrąglonej końcówce. Następnie, jak zawsze, cieniowanie zaczęłam od lewego oka i powierzchni wokół niego. Podstawową warstwę przy nakładaniu cieni zawsze stanowi ołówek F oraz potem B. Zaznaczyłam ciemniejsze miejsca i zmarszczki na czole ołówkiem 2B. Jaśniejsze punkty delikatnie ominęłam lub podmazałam niezastąpioną wg. mnie gumką w ołówku Era, którą można zatemperować jak normalny ołówek. Kolejnym punktem były włosy narysowane ołówkiem 4B/5B Faber-Castell (akurat do rysowania włosów te lubię najbardziej). Rysik został mocno zatemperowany, tak by prowadzone linie były cienkie i wyraźnie oraz imitowały pojedyncze włosy i pasma.  Tym samym ołówkiem narysowałam zarost, stawiając krótkie kreski, nachodzące na siebie litery X, Z, oraz tak jakby znaki nawiasów - ( ). 
      Powodem, o którym wspominałam wcześniej, dla którego sięgnęłam akurat po to zdj JT a nie inne, jest perspektywa. Dłonie mimo, iż znajdują się bliżej są nieostre i rozmyte. Taki efekt udało mi się uzyskać dzięki wiszerowi, którego używam niezwykle rzadko a idealnie nadaje się do takich efektów. Wystarczy najpierw wycieniować ołówkami odpowiedniej miękkości a potem rozetrzeć warstwy i zaznaczyć kilka jasnych punktów. Dzięki temu zabiegowi pierwszy i drugi plan, z jednej strony świetnie się odznaczają, z drugiej zaś współgrają. To mój ulubiony portret, choć na dzień dzisiejszy znalazłam kilka niedociągnięć i słabszych elementów. Mimo to... he's my number one.




niedziela, 18 stycznia 2015

Hortensja - krok po kroku

     Trochę lata tej „nibyzimy” zawsze się przyda, więc na pierwszy rzut  przedstawiam rysunek w mocno soczystych barwach.  Hortensja (bo o niej mowa), latem zachwyca kwiatami w różnych barwach, od zieleni i różu, przez błękit, fiolet, aż po biel. Kwiatostany tworzące wielkie kule zawsze w wakacje cieszą moje oko, więc złapałam za kredki a efekty można zobaczyć poniżej. Rysunek wykonany jest kredkami K-i-n Progresso z dodatkiem pojedynczych Polycolorów (o wszystkich przyborach jakich używam można przeczytać pod tym linkiem Przybory). Po wykonaniu szkicu zaczęłam nakładać kolejne kolory  i warstwy  (najpierw blady żółty, róż i jasny błękit, a potem lazurowy oraz fiolet), łącząc je ze sobą, tak aby uzyskać w miarę łagodne przyjścia.
     Wspomogłam się białą kredką, która posłużyła do blendowania (rozcierania). Mocno zatemperowaną niebieską kredką zaznaczyłam widoczne na płatkach "zmarszczki" (załamania, linie, nie wiem jak to nazwać). Odcieniami żółtego i brązu narysowałam kilka plamek o niejednorodnych kształtach imitujących obeschnięte końcówki. Tło to mieszanka zielonych kredek, wszystkich jakie były w zestawie. Nie rysowałam liści każdego z osobna, bo uznałam, że ich natłok może spowodować, iż kwiaty się w tym zgubią. Chociaż z drugiej strony całkiem możliwe, że po prostu nie chciało mi się nad tym siedzieć, więc wybrałam drogę na skróty i mamy tak jakby... nieostre liście, na drugim planie. Zielonymi kredkami rysowałam owalne kształty, jeden obok drugiego nakładając je na siebie. Zbyt mocne przyciskanie do kartki spowodowało, że kilka z nich się połamało w rękach, choć końcowy rysunek prezentuje się nie najgorzej.